piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 34

Bez namysłu podeszłam do mojego ukochanego. Już w połowie drogi słyszałam jego podniesiony głos.
- ZaynieBoo.. - wtuliłam się w jego tors.
- AnnieBoo co ty tu robisz ? Powinnaś już dawno spać.
- Nie mogłam spać i poszliśmy z Niallerem na spacer. Co się tutaj dzieje ? - spojrzałam na Luke'a .
- Nic wielkiego kochanie. Musieliśmy wyjaśnić sobie z Lukiem pewne istotne kwestie.
- Na przykład ?
- Kurwa Zayn przestań grać opiekuńczego chłopaka bo chyba tu rzygnę ! - krzyk Luke'a zmroził moje ciało.
- Opanuj zazdrość chłopczyku. - zakpił mój ukochany i unosząc mój podbródek jednym palcem musnął moje usta. Poznałam jego gierkę. Robił wszystko, żeby doprowadzić Luke'a do szału. Spojrzałam w  jego piękne oczy i zobaczyłam tą chorą złość w jego tęczówkach. To jak patrzył na mnie kiedy mnie bił.. ale teraz byłam przy jego boku, w jego ramionach. A jego złość uderzała w kogoś innego.
- ZaynieBoo..
- Cicho An. Wracaj do mieszkania. Proszę.
- Zaynie..
- An zrób o co proszę. Raz w życiu zrób o co proszę. Nie chcę żebyś tu było bo nie chcę zrobić Ci krzywdy.
- Dobrze. - przyciągnął mnie do swojego ciała i złożył na moich ustach długi pocałunek.
- Jeżeli nie możesz być moja, to nie będziesz też jego ! - usłyszałam krzyk Zayna i okropny huk.. Potem czułam już tylko ból..
- An.. Anthoinette.. - złapał mnie w swoje ramiona zanim zderzyłam się z ziemią. Wszystko stawało się czarne przez ból w okolicy serca.. To koniec.. Umieram w jego ramionach..

*** Oczami Zayna ***
*** Godzinę później ***

Targałem swoje włosy i przygryzałem wargę tak mocno, że leciała mi z niej krew. Nie mogę jej teraz stracić. Nie po tym jak dopiero ją odzyskałem ! Wstałem z miejsca i zacząłem nerwowo krążyć po szpitalnym korytarzu.
- Przepraszam.. - odwróciłem się i obrzuciłem gniewnym wzrokiem małego lekarza.
- Słucham ?
- Mam dla pana dwie wiadomości. Złą i dobrą.
- Jakie ?
- Dobra jest taka, że uratowaliśmy dziecko.. Ma pan synka. Jest w respiratorze ponieważ jego narządy nie są jeszcze rozwinięte i nie potrafi sam funkcjonować.
- A zła ?
- Pana żonę .. dobrze mówię ? - bez zastanowienia skinąłem głową - Może uratować tylko przeszczep serca.
- Ile to kosztuje ?
- Tu nie chodzi o pieniądze. Chodzi o dawcę..
- Czyli jeżeli znajdę dawce to.. to ona będzie żyła ?
- Ma pan 24 godziny.. - szalona gra rozpoczęła się w mojej głowie. Starałem się jak mogłem, ale nic nie działało. Została jedna jedyna opcja.

*** Oczami Anthoinette ***

*** 3 tygodnie później ***

Obudziłam się z poczuciem strachu i ogromnego zmęczenia. Zamrugałam nerwowo oczami kiedy obraz stał się zbyt rozmazany.
- Obudziła się.. Louis obudziła się ! - usłyszałam głos Nialla zanim go zobaczyłam.
- Nialler.. - szepnęłam cicho..
- An masz synka ! Tak bardzo Ci gratuluję ! Tak bardzo się cieszę, że się obudziłaś.
- Niall gdzie jest Zayn  ? - cisza. Kompletna cisza. Słyszałam tylko jakiś cholerne pikanie jakiejś maszyny.
- An.. Zayn on.. - mój obraz się naprawił. Spojrzałam na blondyna, który wpatrzony był w swoje uda.
- On co ?
- On zostawił dla Ciebie list.. Wszystko w  nim wyjaśnił. - podał mi papier, pocałował mnie w policzek i wyszedł.. Rozłożyłam kartkę i zaczęłam czytać.


Droga Anthoinette !

Moje serce już dla mnie nie bije, ale jestem szczęśliwy wiedząc, że żyje w Tobie. Zaraz po tym jak on Cie postrzelił dowiedziałem się, że potrzebujesz nowego serca. Robiłem wszystko, żeby znaleźć dawcę, ale miałem tylko 24 godziny. Nie mogłem inaczej postąpić. 
Tylko.. nie smuć się, Skarbie. Ja jestem szczęśliwy. Mamy synka. Mam do Ciebie tylko jedną prośbę pomimo tego jak wiele razy go skrzywdziłem. Chciałbym, żeby mój syn nosił imię swojego ojca. Chcę Cie przeprosić. Chcę, żebyś wybaczyła mi to jak bardzo krzywdziłem Cie w Anglii. Dzięki Tobie stałem się lepszym człowiekiem. Zrozumiałem to, że kocham. Kocham Ciebie. Kiedyś powiedziałem Niallowi, że mógłbym nawet dla Ciebie umrzeć i taka była wola Pana. Oddałem Ci moje serce. Ono było Twoje od kiedy Cie poznałem. Proszę powiedz naszemu synowi o mnie. Chcę, żeby wiedział, że go kocham i zawsze będę go kochał tak samo jak Ciebie. Niall i Louis Ci pomogą. A ja zawszę będę obok Ciebie. 
Kocham Cie An.

Twój Zayn xx 







KONIEC

Tak więc docieramy do końca FanFiction " Silence " !
Mam nadzieję, że podobało Wam się to co stworzyłam i, że będziecie mnie wspierać również przy kolejnym FF. 
Kocham Was #HORANATORS i dziękuję za komentarze i wyświetlenia. 
/ Horanowa.;) 

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 33

Nerwowa cisza wypełniła mieszkanie. Ściskałam rękę Zayna szukając jakiegokolwiek oparcia.
- Louis..
- Co ty tu robisz Zayn ? - Tommo zaczął cicho z przymrużonymi oczami.
- Przyjechałem błagać o wybaczenie. Zaopiekować się An i naszym dzieckiem. Zaopiekować się Niallem. - blondynek podszedł do Lou i wziął go za rękę.
- Louis przecież każdy zasługuje na kolejną szansę. Nie możemy go teraz olać i wyrzucić z naszego życia. To mój brat.. - Tommo przyciągnął go do siebie i pocałował w czoło.
- Jesteście tego pewni ? - spojrzał na mnie. Kiwnęłam tylko głową i spojrzałam na Luke'a. Pokręcił głową i udał się w stronę wyjścia.
- Luke.. - pobiegłam za nim ignorując pełne niezadowolenie Zayna.
- Zostaw mnie Anthoinette.
- Luke zaczekaj ! - złapałam go za rękę.
- Co ?!
- Przepraszam.
- Za co ? Za to, że złamałaś mi serce ?! Wiesz co An, chcę dla Ciebie jak najlepiej. Jeżeli lubisz kiedy on Cie bije i poniża to gratuluję, na prawdę.
- Luke posłuchaj.. Znam Zayna. Wiem, że on nie był idealny, ale on się zmieni. Ja to wiem.
- Zobaczymy Anthoinette. Tylko nie wracaj do mnie kiedy on Cie zleje kolejny raz. - wyrwał rękę i odszedł. Nie było mi smutno. Byłam zła. Wróciłam do mieszkania gdzie chłopcy już śmiali się w najlepsze. Usiadłam Zaynowi na kolanach i wtuliłam w jego szyję.
- Czy on Ci coś zrobił ? - zapytał obejmując mnie delikatnie.
- Nie.  Wkurwił.
- Olej go. Masz mnie An. - spojrzałam w jego karmelkowe oczy i uśmiechnęłam się słabo.
- My będziemy się zbierać. Zayn nie spierdol tego. - Nialler pocałował mnie w policzek i wyszli.
- Wszystko będzie dobrze prawda Zayn ?
- Taa.. Na pewno. - przez cały dzień siedzieliśmy blisko siebie, rozmawiając na różne tematy. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno.
- An muszę już iść.
- Gdzie ? - mruknęłam podnosząc się z jego kolan.
- Do hotelu. Jestem zmęczony, przyjade jutro.
- Myślałam, że zostaniesz.
- Nie wziąłem ze sobą nic.
- To może pojedziesz po rzeczy i wrócisz do mnie ?
- Nie kombinuj Skarbie. Zobaczymy się jutro hmm ? - położył ręce na mojej talii przyciągając mnie do siebie.
- Jak chcesz. - uśmiechnął się i musnął moje usta. Jego pocałunki były idealne i jak zawsze smakowały miętą. Uśmiechnęłam się kiedy się ode mnie odsunął na co oddał mi uśmiech i zakładając skórzaną kurtkę opuścił moje mieszkanie. Zamknęłam drzwi i rozanielona poszłam pod prysznic. Gorące strumienie spływały po moim ciele dając mi niesamowitą przyjemność. Założyłam swoją ulubioną piżamę i położyłam się wygodnie do łóżka. Kręciłam się niespokojnie nie mogąc zasnąć. Po 2 godzinach wzięłam do ręki telefon i napisałam Niallerowi sms'a

Wstałam z łóżka, wciągnęłam na siebie leginsy i jakiś sweter i czekałam na blondaska. Chwilę później usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Kierowaliśmy się z Niallerem w stronę plaży rozmawiając o wydarzeniach z całego dnia. Cały czas towarzyszył nam śmiech dopóki na końcu ulicy nie zauważyłam dwóch znajomych sylwetek. Luke i Zayn. 

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 32

- Co ty tu robisz Zayn ? - zapytałam opierając sie policzkiem o drzwi.
- Stęskniłem się.
- A tak na serio ?
- Mówię serio An. Nie zaprosisz mnie ?
- Zamierzasz mi przypieprzyć ? - opuścił głowę i pokręcił przecząco. Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka. Co ja robię ?! Wszedł powoli i rozejrzał się po moim mieszkaniu.
- Ładnie tu.. - powiedział cicho.
- Chcesz coś do picia ?
- Poproszę. - poszłam do kuchni i nalałam do szklanki soku. Podałam mu szklankę i usiadłam obok.
- An dlaczego uciekłaś ?
- Bo miałam Cie dość. Zabiłeś mojego tatę. Biłeś mnie. Więziłeś.
- Ja nie chciałem.
- Nie chciałeś ? To dlaczego to robiłeś Zayn ?
- Bo nie chciałem żebyś odeszła. Chciałem Cie zatrzymać nie ważne jak. Odeszłaś chociaż obiecałaś mi, że zostaniesz.
- Dziwisz się Zayn ?
- Nie. Nie wiem. Wróć.. - złapał mnie za rękę. Tak jak małe dziecko chwyta się matki. Spojrzałam mu w oczy i po raz pierwszy od długiego czasu nie zobaczyłam w nich złości. Zobaczyłam tylko ból i strach.
- Zayn..
- An ja wiem. Obiecywałem Ci milion razy, że się zmienię, ale tym razem ja na prawdę się postaram. Nie musisz wracać teraz ze mną do Bradfort. Po prostu bądź moja. Udowodnię Ci, że jestem innym człowiekiem.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł..
- Skarbie.. zależy mi na Tobie. Błagam...- padł przede mną na kolana i położył głowę na moich udach. Wplotłam palce w jego czarne włosy i pociągnęłam za nie delikatnie. Spojrzał na mnie oczami pełnymi łez.
- Kochasz je ?
- Co ?
- Kochasz nasze dziecko ?
- Co to za pytanie ? - przeczesywałam palcami jego włosy.
- Po prostu chcę wiedzieć..
- Kocham. I je i Ciebie. Inaczej by mnie tu nie było. - popatrzyłam na niego. Dlaczego tak bardzo go kocham i pragnę ? Uśmiechnęłam się blado zapatrzona w jego miodowe tęczówki. Oddał mi uśmiech i podniósł się tak, że nasze twarze były na tym samym poziomie.
- Daj mi szansę An. Proszę.. - przybliżył się do mnie i delikatnie musnął moje usta. Pogłębiłam pocałunek zaplatając mu ręce na szyi.
- Anthoinette ! Dzwonie i dzwo.. - oderwaliśmy się od siebie jak poparzeni kiedy do pokoju wparował Niall. Stał z otwartymi ustami i wyglądał jakby był w ciężkim szoku.
- Niall.. - Zayn podszedł powoli do niego i położył mu rękę na ramieniu. Chłopak popatrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
- Co ty tu robisz ?
- Przyjechałem was odzyskać.. przeprosić. - blondyn przytulił się do niego i spojrzał na mnie nad jego ramieniem. Oczy miał pełne szczęścia. Nie wiem ile czasu spędzili przytuleni do siebie, ale zaczynało mi się nudzić.
- Wiedziałem, że się zmienisz Zayn. Wiedziałem, że będziesz walczył o An i o mnie !
- Kocham Was oboje. - mulat wyciągnął do mnie rękę, a ja bez chwili namysłu podałam mu swoją. Głaskał delikatnie knykcie moich palców i całował co chwilę w policzek lub w czoło.
- Jaka piękna, rodzinna scena. - podniosłam wzrok i moim oczom ukazali się Louis i Luke.. Cholera. 

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 31

- Sama nie wiem Luke. Może.. może powinniśmy spróbować.
- Zayn już Cie nie skrzywdzi.. Obiecuję Ci An. - przytuliłam się do niego i pozwoliłam wszystkim złym emocjom odpłynąć chociaż na jakiś czas. Kołysał mną delikatnie i pocałował mnie w czoło.
- Luke ja
- Ciii.. Chodźmy spać. - poprowadził mnie na górę i ułożył do spania. Przyciągnął mnie do swojego ciała. Moje plecy przylegały do jego torsu, a nasze nogi były splątane. Kolejny raz pragnęłam, żeby to Zayn był tym, który mnie przytula. Usnęłam. Luke obudził mnie koło 4 nad ranem słodkim buziakiem w policzek.
- An kochanie musisz wstać. Musimy już jechać. Wszystko już spakowane malutka wstań. Pośpisz w samolocie. - mruknęłam sennie i wstałam. Ubrałam się w http://img.szafa.pl/ubrania/0/016330734/big_1382346379/moro.jpg i zeszłam na dół gdzie już czekało na mnie śniadanie. Jedliśmy w kompletnej ciszy, a jakiś czas później opuściliśmy dom. Usnęłam w samochodzie. Kiedy się obudziłam byłam już w samochodzie.
- Dzień dobry An. - ten głos.. Nialler ?! Otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam się rozglądać. Olśniewający uśmiech, a potem ten mój ulubiony śmiech. Chłopak siedział obok mnie i wcinał karmelki.
- Nialler ? Wyszedłeś ze szpitala ? - był blady, ale jak zwykle uśmiechnięty.
- Ta.. Na własne żądanie. Louis powiedział mi o tym, że się przenosimy. Chcę być blisko mojego ukochanego, Ciebie i mojego bratanka lub bratanicy. - położyłam rękę na swoim brzuchu nie mogąc w to uwierzyć.
- A jak się czujesz Nini ? Już lepiej ?
- Boli jak cholera, ale jest dobrze.
- Martwię się o Ciebie.
- Nie masz o co An. Jest okej.
- Hej An. - Lou pocałował mnie w czoło i podał Niallerowi wodę.
- Hej Loui.. Gdzie Luke ?
- An..Luke został w Anglii..
- Dlaczego ?!
- Nie wiem. Powiedział, że musi zatrzymać Zayna i, że dołączy do nas w najbliższym czasie.
- Coś mi się nie wydaje.. Louis, a co z pogrzebem mojego taty. ?
- Pochowamy go na miejscu.
- Dokąd lecimy Lou ?
- Do Ameryki.
- Do mojej babci ?
- Nie do końca. Wynajęliśmy mieszkania dla Ciebie i dla nas. Potrzebne będzie Ci dla dziecka kiedy się urodzi, nie martw się o pieniądze.
- Tak bardzo Wam dziękuję...

Zbliżamy się do lądowania, proszę zapiąć pasy i nie wstawać ze swoich miejsc

Podano komunikat.Zamilkłam i zajęłam się wyglądaniem za okno. Znajome wybrzeże Florydy pojawiło się przed moimi oczami. Uśmiechnęłam się na wspomnienie moich wakacji z Zaynem.. Nasz pierwszy raz... Wyznania.. Otrząśnij się An. Wysiedliśmy z samolotu, a na nas już czekało auto. Louis zapakował nasze bagaże, a ja zajmowałam się Niallerem. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy jakieś 15 minut do centrum. Zatrzymaliśmy się w podziemiach ogromnego wieżowca i wjechaliśmy windą na najwyższe piętra. Chodziłam z otwartą buzią oglądając moje nowe mieszkanie.
- I jak podoba się ?
- Louis tu jest niesamowicie.. Tak bardzo Wam dziękuję.
- Nie ma za co maleńka. Gdybyś czegoś potrzebowała to jesteśmy w mieszkaniu obok. - uśmiechnął się i wyszedł.

** tydzień później **

Kolejny poranek spędzony na spacerze po plaży. Kocham to. Wreszcie mogę nosić swoje ulubione ciuchy, śmiać się i bawić. Często spędzam czas z Niallem kiedy Louis jest w pracy. Tommo załatwił też pracę dla mnie, ale zacznę dopiero po porodzie. Wtedy Niall zajmie się moim dzieckiem. Dostałam dużo pieniędzy za sprzedaż domu w Bradfort i odszkodowanie za śmierć taty. Wracałam powoli do mieszkania ciesząc się promieniami słońca na mojej skórze. Przygotowałam sobie truskawkowego shake i włączyłam w telewizji mój ulubiony poranny program. Mój brzuch stawał się już większy. Wczoraj dostałam wiadomość od Luke'a, że zobaczymy się już niedługo. Bardzo się z tego cieszę i nie mogę się doczekać. Wstałam, żeby zmienić ubrania bo zaczynało robić się gorąco kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nucąc cicho moją ulubioną piosenkę poszłam otworzyć.
- Cześć Skarbie. - mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok..


Hej misiaki :) xx
Mam do was ogromną prośbę !
Proszę przesłuchajcie piosenkę mojego przyjaciela i zostawcie na yt jakiś miły komentarz
http://www.youtube.com/watch?v=ctaXTnXXvW0
i polubcie jego fanpage na facebook'u https://www.facebook.com/pages/Szanto/357154954414994?fref=ts a jeżeli dobijecie do 500 lajków na fp i 1000 wyświetleń na yt to jeszcze w tym tygodniu podam Wam link do mojego nowego fanfiction " Fighter " <3 xx Kocham Was / Horanowa.:)

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 30

Włącz : http://www.youtube.com/watch?v=2PEG82Udb90

*** Oczami Zayna ***

Opuściłem sale mojego brata dręczony wyrzutami sumienia. Prawda.. to co powiedział o mnie i An zabolało mnie bardziej niż wszystko złe co wydarzyło się w moim życiu.
- An.. - złapałem ją za ramię. Odwróciła się zapłakana w moją stronę. Była taka blada, zrozpaczona. Nigdy jej takiej nie widziałem. - Co się stało ?
- M.. mój tata nie żyje. - wypuściłem głośno powietrze i przyciągnąłem ją do swojego torsu zamykając w ramionach. Płakała w moich ramionach, a ja znudzony bawiłem się jej włosami.
- Chodź skarbie. Czas wracać do domu.
- Zabili mojego tatę Zayn ! - krzyknęła na mnie.
- Nie takim tonem Anthoinette. Nie myśl, że wszystko Ci wolno.
- Zostaw mnie Zayn. Po prostu mnie zostaw. - odepchnęła mnie i odeszła.
- Anthoinette wróć tutaj. - wystawiła w moją stronę środkowy palec i dalej szła. Tak to ja się z nią bawił nie będę. Podbiegłem i złapałem ją mocno za przedramię.
- Puściłbym Cie, ale masz coś co tak jak TY należy do MNIE.
- O czym ty mówisz Zayn ?
- O dziecku. Myślisz, że mi je odbierzesz ? - złapałem ją za włosy i wyprowadziłem ze szpitala. Już ja jej dam nauczkę.
- Nie rób czegoś, czego będziesz żałował Zayn.
- Już zrobiłem i wiesz co ? Nie żałuję. Teraz przynajmniej mam pewność, że nie uciekniesz bo nie masz dokąd. Jesteś na mnie skazana.
- Zabiłeś mojego.. zabiłeś tatę ?!
- Może. - dostałem w twarz. Mocno, agresywnie. Wyplułem krew i spojrzałem na An.
- Mam Ci oddać ?!
- Wiesz co ? Uderzyłeś mnie już wystarczająco wiele razy. Bij mnie. Zabij i mnie i dziecko. Nie zależy mi. Nie zależy mi na niczym, a już zwłaszcza na Tobie. Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Zniknij. Wynoś się z mojego życia. - odepchnęła mnie mocno i odeszła. Nienawidzi mnie. Kolejna osoba, którą kocham.

***

- Anthoinette.. - obudziłem się w środku nocy poszukując jej bliskości. Muszę ją znaleźć i odzyskać. Wybiegłem z domu w samych dresach i pojechałem do domu jej ojca. Dobijałem się do drzwi z 10 minut, aż w końcu na piętrze zapaliło się światło. 
- Czego chcesz ? - zapytała przez drzwi. 
- Pogadać. 
- Jasne. Jak otworze drzwi to złapiesz mnie za włosy i zaciągniesz do swojego domu. 
- Nie An. Obiecuję. Daj mi 10 minut. Błagam. 

*** Oczami Anthoinette*** 

On mnie błaga ? Szok. Nie wiem co mną kieruje, ale otwieram drzwi i wpuszczam go do środka. Ma na sobie tylko dresy, włosy poburzone i podpuchnięte oczy. Łapie mnie w swoje ramiona i zamyka w objęciach. 
- Nigdy więcej ode mnie nie uciekaj An.. - szeptał w moje włosy. Nie było w tym agresji, do której przywykłam. Był wręcz.. uroczy. Nie An. Nie daj się omotać. Odsunęłam się od niego i poszłam do salonu. Usiadł obok mnie na sofie i wziął mnie za rękę.
- An wybacz mi.. Daj mi jeszcze jedną szansę. Zmienię się dla Ciebie i Nialla. Nie będę Was bił. Wychowamy razem nasze dziecko.. szczęśliwi. 
- An co się tu dzieje ? Dlaczego wyszłaś z łóżka ? - kompletnie zapomniałam o obecności Luke'a. Twarz Zayna napięła się w złości, a ręce zacisnęły w pięści. 
- Co on tu robi ?! - wycedził przez zaciśnięte zęby, a ja pisnęłam ze strachu. Luke podszedł do mnie, ale Zayn zawrócił go spojrzeniem. 
- On pomaga podnieść mi się po stracie taty. 
- Kłamiesz Anthoinette ! Jak długo to trwa między Wami ?! Jak długo on Cie pieprzy ?! 
- Zayn ja jej nie
- Milcz Luke. Ta dziwka Cie prowokuje, rozumiem. - wyjął z kieszeni nóż, a ja instyktownie zaczęłam się cofać.
- Nie Zayn.. Daj mi wytłumaczyć. - opadłam na kolana przerażona tym co zaraz się ze mną stanie. Słyszałam jego kroki, ale po chwili ktoś podniósł mnie z podłogi. 
- An.. - Luke zamknął mnie w ramionach. - An popatrz na mnie. - pogłaskał mnie delikatnie po posiniaczonym policzku. - Jutro stąd wyjedziesz. Zapewnię bezpieczeństwo Tobie i dziecku. 
- Dlaczego mi pomagasz Luke ? 
- Zasłużyłaś na więcej niż to co dał Ci Zayn.. Sam nie wiem dlaczego. Może.. może mi zależy. 
- Wyjedziesz ze mną ? 
- Nie wiem An. Chcesz, żebym wyjechał ? 

niedziela, 29 września 2013

Ogłoszenie !

Kochane,
 przepraszam was bardzo, ale niestety w najbliższych dniach nic nie zostanie opublikowane. Powodem tego jest brak weny i pomysłów na dalszy ciąg Silence. Dodatkowo na naszą decyzję wpłynął fakt, iż bardzo nie przyjemne komentarze ukazują się pod rozdziałami. Mam nadzieje, że to uszanujecie  i nadal będziecie wiernymi czytelniczkami. Pewnie będziecie się pytać kiedy powrót? Szczerze to nie wiem może za tydzień, dwa. To zależy od przypływu natchnienia.
Kocham was.:*

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 28

*** Oczami Zayna ***

W mojej głowie rozpoczęła się chora gra. Znajdę ją za wszelką cenę i zatrzymam przy sobie. Ona ma w sobie MOJE dziecko. Krążyłem po mieście przeszukując najmniejsze zakamarki. Jak ją dorwę to mnie kurwa popamięta.
- Co kurwa ?! - jebany telefon przerwał moje myśli.
- Jajco. Jeżeli Cie to interesuje debilu to stan Nialla jest stabilny.
- Lepiej znajdź Anthoinette.
- Psychol. - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie pasażera. Chwila.. Pasmo blond włosów mignęło mi przed oczami i zniknęło za budynkiem. Wybiegłem na deszcz.
- Anthoinette  ! - ta dwórka przyspieszyła kroku i znikała za drzewami. Zacząłem biec, a dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę. An. Biegła przez deszcz, a zaraz za nią ten chłopak. Wsiedli do jakiegoś samochodu i odjechali z piskiem opon. Znajdę ją i tego gnoja. Nie ręczę za siebie. Dokąd ona mogła pójść.. Te jej koleżaneczki są czyste. Chyba nie jest tak głupia, żeby.. doznałem olśnienia i zrozumiałem jej grę. Myślała, że nie będę jej szukał tam gdzie to najbardziej oczywiste.

*** Oczami Anthoinette ***

- Bastian on mnie znajdzie.
- Uciekniemy An. Pomogę Ci.
- On mnie zabije jak mnie dorwie. Mogłam zachowywać się tak jak on tego chciał.
- I pozwolić się tak traktować ? Nadal nie wiem dlaczego od razu do mnie nie przyszłaś.
- On za każdym razem mówił, że się zmieni. Obiecywał, że więcej tego nie zrobi. Wierzyłam mu. Aż do teraz. Bastian mogę od Ciebie zadzwonić ? Zayn zabrał mi komórkę.
- Jasne. - wybrałam numer Louisa.
- Halo ?
- Lou to ja An.. Co z nim ?
- Wszystko będzie dobrze. Powiedz mi lepiej co z Tobą ?
- Jestem z Bastianem. Jedziemy do mojego taty.
- Co ?! Anthoinette czy ty oszalałaś ?! On już tam na Ciebie - pisk opon zagłuszył  jego słowa. Dobrze znany mi czerwony mercedes i 5 innych samochodów zajechało nam drogę.
-Bastian..-szepnęłam-tak bardzo Cię przepraszam, że Cię w to wciągnęłam.
-Daj spokój An.-drzwi po mojej stronie otworzyły się i chwile później stałam twarzą w twarz z demonem.
-Skarbie..-zemdliło mnie od tej jego miłości.
-Zostaw mnie Zayn błagam Cię. Nie bij mnie i zostaw Bastiana w spokoju.
-Oczywiście. Chodź.
-Zayn chcę do taty, proszę..-szepnęłam dławiąc się łzami.
-Nie przynoś mi wstydu Anthoinette.-złapał mnie za rękę i ciągnął do swojego auta. Pozwolił odjechać Bastianowi. Dzięki Bogu. Pomógł mi wsiąść i po chwili siedział na swoim siedzeniu.Opuściłam głowę zaciskając powieki. Nie będę płakać.Nie. Najważniejsze, że Nialler z tego wyjdzie.Louis pewnie zabierze go do siebie.
-Patrz na mnie.-uniósł mój podbródek i przejechał kciukiem po moich spierzchniętych ustach.-Martwiłem się.
-Nie potrzebnie, nie przejmuj się mną..
-Nie dostaniesz tylko dlatego, że jesteś w ciąży.
-Skąd wiesz.?!
-Nie interesuj się.Teraz pojedziemy do domu, a jak mnie nie zdenerwujesz to jutro odwiedzisz swojego ojca.-zamilkłam i złapałam jego dłoń w swoje ręce. Boże czy ja znowu chcę to naprawić?
-Zayn..
-Co?!
-Przytulisz mnie?
-Nie.-czemu mnie to nie dziwi. Uścisnął moje udo jakby chciał przeprosić za swój napad złości. Nie wspomnę, że przez jego gest chciało mi się płakać, bo w tym miejscu miałam kilka siniaków. Podjechał pod swój dom, moje więzienie...Otworzył drzwi, a ja skierowałam się do swojej celi. Złapał mnie za rękę i pociągnął w górę schodów.... Czego on znów chce? Zostawił mnie w łazience,a po chwili wrócił z ubraniami.
-Dziękuje..- powiedziałam cicho.
-Wreszcie zaczęłaś doceniać to co dla Ciebie robię.-tak bardzo chciałam zobaczyć jego miodowe oczy.Zaczął się rozbierać, a kiedy został w samych bokserkach spojrzał zniecierpliwiony na mnie.
-Mam Ci pomóc?-uniósł brwi w geście poirytowania.Pokręciłam przecząco głową i zdjęłam z siebie ubrania Bastiana. Zayn nalał pełną wannę wody i kazał mi wejść do środka. Sam zajął miejsce za moimi plecami i kazał mi się oprzeć o jego tors. Było mi przy nim dobrze.Był spokojny.. Chciałabym, żeby wrócił mój Zayn. Może nawet wybaczyłabym mu wszystko.Oparł się brodą o moje ramię.
-Dlaczego uciekłaś?-mruknął cicho.
-Nie chciałam żebyś mnie dłużej bił i upokarzał.
-Czy ja Cię pobiłem?
-Kilka razy.
-Niall Ci pomógł, prawda?!
-Nie. Mój tata.-musiałam chronić blondaska.
-Skarbie. Zostaniesz teraz w domu. Ja muszę coś załatwić.
-Zayn
-Nie dyskutuj ze mną. Zjedz coś i idź spać.
-Zayn proszę zostań.. Nie chcę być sama.
-Luke zostanie z Tobą.
-Chcę spędzić z Tobą czas.
-To nie jest koncert życzeń skarbie.- pocałował mnie w czoło i już go nie było. Spłukałam z siebie pianę i wyszłam z wanny.Założyłam ubrania od Zayna. Jak zwykle z najdroższymi metkami.Zeszłam powoli na dół bo ból nie pozwalał mi na swobodne ruchy.
-Anthoinette.-chłopak skinął w moją stronę.
-Hej Luke
-Dobrze się..ehm..czujesz?
-Dzięki za troskę. Przywykłam do bólu, już go nawet nie czuję.
-Zayn powiedział
-Wiem.Mam zostać w domu i zachowywać się bo dostanę.
-Powiedział, że jak zjesz mam Cię zawieść do Nialla. Chyba, że nie chcesz.
-Co?!
-I dodał,że jak spróbujesz kombinować to mam Ci władować magazynek w głowę.
-Już wierzyłam.
-Że co? Że on się zmieni? Anthoinette, Rosemary chciała Cię ostrzec bo kiedyś była na twoim miejscu. Wierzyłaś w jego przemianę, wszyscy uwierzyliśmy. Teraz... nie wyobrażam sobie co teraz. Najchętniej wywiózłbym Cię na drugi koniec świata.
-I tak mnie znajdzie.
-Nie wątpię.
-Lubisz spaghetti?
-Jasne.
-Chodź do kuchni.-zjedliśmy razem posiłek.
-Wiesz Anthoinette, Zayn kazał mi się tobą opiekować, więc teraz dużo czasu będziesz spędzała ze mną.
-Cieszę się.-zatrzymał samochód zaraz obok samochodu Zayna. Mulat od razu objął mnie swoim ramieniem.
-Zjadła?- Luke  kiwnął głową.Zayn poprowadził mnie do wejścia a ja....głupia ja przytuliłam się do niego.
-Co jest An?
-Nic-westchnął i mnie objął. OBJĄŁ MNIE! Stałam ogarnięta jego zapachem.
-Anthoinette chodź.-złapał mnie za nadgarstek i poprowadził przez korytarz.Zobaczyłam Louisa, obserwującego Nialla, każdy jego ruch.Chciałam do niego podejść, ale Zayn zacieśnił uścisk i przytrzymał mnie przy sobie.
-Zachowuj się.-mruknął
-Dlaczego do niego strzeliłeś Zayn?
-Nikt nie może nas rozdzielić. Za bardzo Cię kocham.-ugryzłam się w język, żeby kolejny raz od niego nie dostać.
-Mogę iść do Nialla?
-Idź.-puścił mnie, a ja powoli ruszyłam do Lou. Chłopak zamknął mnie w swoich ramionach.
-Niall chce rozmawiać z tobą. Tylko z Tobą.
-Ummm... Okey.
-Niall..-szepnęłam siadając obok jego łóżka.
-An przepraszam. Chciałem Cię obronić, a on strzelił i..
-Ciii... Nic mi nie jest. Jak się czujesz?
-Cieszę się, że jesteś ty i Louis
-Zayn..
-On Cię przywiózł?
-Tak przywiózł mnie.
-Nie udało Ci się uciec?
-Nie...Jestem z Zaynem w ciąży.
-Co?!-jęknął.
-Nie przejmuj się Niall. Coś wymyślimy.
-Anthoinette zostaw mnie z nim.-Zayn. Popatrzyłam na blondyna a on delikatnie kiwnął głową. Wstałam i spojrzałam na Zayna. Jego oczy był pełne cierpienia.Usiadłam obok Louisa i chwyciłam go za dłoń. Chłopak odwdzięczył się mi ciepłym spojrzeniem.
-Najgorsze za nami.-powiedziałam
-Obyś miała rację. Chcesz gorącą czekoladę?
-Chętnie,ale to ty siedź a ja pójdę.-wstałam i skierowałam się do automatu, który stał przy recepcji.Nagle z sali segregacji wybiegł lekarz.
-Siostro szybko potrzebujemy krwi dla Thomasa Nelsona.-czy ja się przesłyszałam?Przecież mój tata się tak nazywa.Nie to musi być zbieg okoliczności. Zayn nie mógł usiłować go zabić. To na pewno nie ten sam człowiek.-A i proszę jeszcze poinformować jego córkę-Anthoinette, o jego stanie.- odepchnęłam się od automatu i podeszłam do recepcji.
-Niech pani nie dzwoni. To ja jestem Anthoinette. Córka Thomasa Nelsona....


niedziela, 15 września 2013

Rozdział 27

W powietrzu było czuć zapach prochu. Modliłam się by Zayn odszedł zostawiając nas na pastwę losu. Chwyciłam dłoń blondaska.
-Przeżyjemy Niall. Musimy żyć.-szepnęłam, po czym straciłam przytomność.

*** Oczami Louis'a***

Tego już za dużo! Jak on może krzywdzić Anthoinette i Nialla? Przecież to dwie najważniejsze osoby w jego życiu. Ogarnąłem myśli i pobiegłem ich szukać. W domu nikogo nie było, więc wybiegłem do ogrodu. Furtka prowadząca na łąki była otwarta. Na pewno tam są. W oddali zauważyłem sylwetki osób. Jedna z nich trzymała wymierzoną broń w kogoś.Żeby tylko to nie było to o czym myślę. Biegnąc do nich usłyszałem strzał. Nogi ugięły się pode mną. Nie mogłem się ruszyć. Zayn i reszta oddaliła się od miejsca kłótni i tragedii. Szybko Louis! powiedziałem sobie. Anthoinette leżała nieprzytomna, a Niall trzymał rękoma ranę postrzałową.
-Trzymajcie się! Nie pozwolę wam zginąć.-pobiegłem po samochód i wjechałem na łąki.Szybko wsadziłem ich i pędziłem do szpitala. Nie interesowało mnie to że mogę dostać mandat za szybką jazdę. Najważniejsze jest życie tej dwójki. Zaparkowałem na rampie dla karetek.
-Tu nie można parkować.-upomniał mnie jakiś mężczyzna.
-Gówno mnie to obchodzi!-warknąłem.-Mam rannych człowieku. Wołaj lekarza, a nie stoisz jak pajac!-ochroniarz pobiegł po pomoc. Po chwili wokół mnie znaleźli się lekarze, którzy zabrali Nialla na salę operacyjną, a An na jakieś badania. Każda minuta spędzona prze ze mnie na korytarzu szpitala dłużyła się niemiłosiernie. Nerwowo obracałem kluczyki samochodu, czekając na jakieś informacje o stanie mojej dwójki.
-Przepraszam.-powiedziała pielęgniarka.-Czy to pan przywiózł dziewczynę i chłopaka z raną postrzałową?
-Tak to ja.
-Może pan do niej wejść. Niestety nadal nie odzyskała przytomności, lecz lepiej by było gdyby pan przy niej czuwał.
-A co z Niallem?
-Operacja nadal trwa.Gdy będzie już coś wiadomo poinformuję Pana.
Dziękuję bardzo.
-Sala numer 15.-uśmiechnęła się.Wstałem i powędrowałem do An. Leżała tak bezbronnie podpięta pod jakąś aparaturę. Rany na jej twarzy były opatrzone, a lewa ręka znajdowała się w gipsie. Trzymałem jej maleńką dłoń, bym nie czuł się tak bardzo osamotniony w tej sytuacji. Godziny mijały, a ja wciąż nic nie wiedziałem. W końcu ze zmęczenia usnąłem.

*** Oczami Anthoinette***

Białe światło oślepiało moje oczy. Louis trzymał mnie za dłoń i tak słodko chrapał. Zdjęłam sobie maskę tlenową, po czym wezwałam pielęgniarkę. Delikatnie obudziłam chłopaka.
-Louis co z Niallem?
-Nareszcie się obudziłaś.
-Co z nim ?
-Szczerze? Nie wiem. Cały czas czekam na informację od lekarzy.- łza spłynęła po jego policzku.
-Louis wszystko będzie dobrze.długo byłam nieprzytomna?
-Kilka godzin.-w tym momencie drzwi otworzył lekarz.
-Witam państwa. Cieszę się, że odzyskała Pani przytomność. Obawiałem się, że z takimi obrażeniami dłużej będzie pani nieprzytomna. Pielęgniarka pobierze zaraz pani krew, której potrzebujemy do kilku dodatkowych badań. Później porozmawiamy o pani stanie.
-Dobrze panie doktorze.- obrócił się na palcach i wyszedł z sali.
-An.-zaczął Louis.-Będziesz musiała uciekać. Nie mogę pozwolić by on znów dorwał Cie w swoje łapska. Pomogę Ci się ukryć, a później razem z Niallem dołączymy do Ciebie.
-Myślisz, że nawet jeśli się ukryję. to on mnie nie dorwie? Ja już naprawdę mam tego dość. Tego strachu przed kolejnym dniem.-rozpłakałam się , chłopak mnie przytulił.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę pobrać pani krew.- poinformowała nas pielęgniarka. Już po chwili jej nie było razem z moją fiolką krwi.
-Znasz kogoś kto mógłby cię ukryć?-zapytał Louis.
- Może Bastian  by mi pomógł... ale ja nie chcę go mieszać w tą sprawę.
-Zrozum, że w tym momencie najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo!
-Rozumiem. Louis pójdziesz po lekarza. Chciałabym z nim porozmawiać.
-Dobrze słonko.-wstał i udał się do gabinetu lekarskiego. Byłam mu tak bardzo wdzięczna, że jest ze mną. teraz szczególnie potrzebuję wsparcia z jego strony.
-Chciała się pani ze mną widzieć?
-Tak panie doktorze. Niech mi pan powie co mi jest.?
- Ma pai odnowione złamania żeber. Jak pani zauważyła lewa ręka jest złamana, no i liczne obrażenia na ciele. Sądzę, że to wszystko szybko się zagoi. A no i zapomniałbym. Z badań wynika, że jest pani w ciąży.-Co kurwa! Nagle mój wyraz twarzy zamienił się w kamiennym posągiem.Nie mogłam w to uwierzyć.-Uważam, że po skończeniu kroplówki będę mógł panią wypisać.
-Dziękuję.-oschłe słowo wypłynęło z moich ust. łzy kapały jedna po drugiej. Jak to możliwe? Przecież ja nie mogę mieć dziecka z tym potworem! Nie z nim! Dotknęłam swojego brzucha. tam rośnie moja mała fasolka. Moja i tylko moja. Do pomieszczenia wszedł Louis.
-Niall jest już po operacji.
-Jestem w ciąży.
-Co kurwa! Boże przepraszam Cię za reakcję An.
-Nie szkodzi Lou. Co ty tu jeszcze robisz? Idź do niego. On bardziej Ci potrzebuje.-uśmiechnęłam się.
-Dasz sobie radę?
-Pewnie, już nie raz dawałam.-otarłam łzy. Żeby  o tym wszystkim nie myśleć, chciałam udać się o krainy Morfeusza. Tam przecież zawsze jestem bezpieczna i taka szczęśliwa.

*** Oczami Louis'a***

Widziałem go przez szybę. Ciągle była koło niego jakaś pielęgniarka, która coś zapisywała albo podawała kolejne substancje. Pełno rurek i sprzętów, które wydawały dziwne dźwięki.Bałem się o niego. Nawet nie chcę myśleć o tym, że może go zabraknąć.Ktoś chwycił mnie za ramię.
-Panie Tomlinson ta doba zdecyduje o jego życiu.Stracił bardzo dużo krwi, a postrzał wyrządził wiele szkód w jego organizmie. Musi być pan przygotowany na wszystko.-czy on własnie próbuje mi powiedzieć, że to koniec?Otarłem policzki i ruszyłem w stronę Anthoinette. Zobaczyłem tego dupka, tego frajera tego śmiecia siedzącego w poczekalni.
-Jeszcze masz śmiałość tu przychodzić śmieciu...-ruszyłem w jego stronę.
-Przyjechałem po Anthoinette. Nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia Louis.
-Anthoinette?! Niall umiera! Rozumiesz? Zabiłeś swojego brata gnoju!
-Chciał mi ją zabrać.
-Zabrać ją czy uwolnić od tego co jej robiłeś? Gwałciłeś, biłeś poniżałeś.
-To chyba nie jest Twoja sprawa. Idź po niego i przywieź do domu.
-Czy ty kurwa rozumiesz, że on jest w śpiączce?Kurwa Zayn! Co Cię opętało?! Zmieniłeś się, byłeś inny. A teraz? Bijesz ją! Matkę swojego dziecka!-ale się wypaplałem. Jego oczy poszerzyły się w szoku.Odepchnął mnie i wparował do jej sali.Ruszyłem za nim. Stał ze spuszczoną głową w otwartym oknie. Uciekła.

***Oczami Anthoinette***

Obudziły mnie znajome głosy.Zayn i Louis. Kurwa! Jeszcze mi tego brakowało.Szybko odpięłam się od kroplówki i skierowałam się w stronę okna.Mam szczęście, że to parter. Otworzyłam je na rozcież i wyskoczyłam.W samej koszuli szpitalnej biegłam przez parking. Bałam się, że zacznie mnie gonić. Zapewne wyglądałam jakbym była psychicznie chora , ale teraz opinia i wzrok ludzi był mi obojętny. Co ja teraz zrobię? Dokąd mam iść? Tata czy Bastian? Cholera jasna! Wybiegłam na ulicę i zatrzymałam taksówkę.Szybka decyzja An! Bastian.-Poproszę na Jackson's street-spojrzał na mnie dziwnie i ruszył na podany adres. Żeby tylko był w domu.Po 15 minutach zatrzymał się po posiadłością chłopaka.
-Niech pan poczeka ja zaraz przyniosę panu pieniądze. -skinął głową, a ja pobiegłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Chwilę później Bastian mi otworzył.
-An? Co ty tu robisz tak ubrana?-patrzył na mnie zdziwiony.
-Zaraz wszystko Ci wytłumaczę.Możesz zapłacić za taksówkę? Oddam Ci.
-No okej.- Zdezorientowany zapłacił naliczoną sumę i razem udaliśmy się do salonu.Przyniósł mi jakąś koszulkę i swoje dresy.
-Co Cię do mnie sprowadza?
-Mam problemy. Wiem, że nie powinnam Cię w to mieszać, ale potrzebuję schronienia przed Zayn'em. Jak widzisz jestem pobita.
-To jego sprawka?
-Niestety tak, ale to nie wszystko. Niall walczy przez niego o życie.Dlatego potrzebuję schronienia.Przynajmniej tymczasowo. Jeśli nie chcesz to ja znajdę sobie coś innego.
-No chyba Cię pojebało. Nie pozwolę Ci stąd wyjść.Przecież on będzie Cie szukał.
-Już to robi.Przyjechał po mnie do szpitala a ja uciekłam. Bastian tak bardzo się boję.-wtuliłam się w tors chłopaka i zaczęłam głośno płakać.
-Spokojnie maleńka. Razem damy radę. Coś wymyślę. Zobaczysz. teraz chodź zaprowadzę Cię do sypialni, bo pewnie jesteś zmęczona i wyciągnę Ci wenflon.
-Bastian... Bardzo Ci dziękuję.-złapał mnie za dłoń i po chwili otworzył drzwi do bardzo eleganckiej sypialni. Po wyciągnięci igły położyłam się spać.

*** Oczami Louis'a***

Jestem z niej dumny, że uciekła. Trochę to ryzykowne ale jak najbardziej odpowiednie.
-Kurwa!-wrzasnął Zayn.-Posłuchaj mnie. Ona ma się znaleźć i gówno mnie obchodzi jak to zrobisz! Zrozumiano?
-No chyba nie jestem twoim chłopcem na posyłki, a poza tym nie wiem gdzie jest.
-Zrobisz to co Ci każę inaczej skończysz tak jak Niall!
-Przestań grozić Zayn. Lepiej spójrz co zrobiłeś i jak bardzo będziesz tego żałował.-odwróciłem się na pięcie i powędrowałem do sali Nialla. Nadal był nie przytomny. Na jego twarzy rysował się delikatny uśmiech. Gładziłem dłoń blondyna, aż w końcu ścisnąłem ją i przyłożyłem do swojej twarzy. Była taka ciepła.Łzy ciekły po moich policzkach.Zamknąłem oczy i przypominałem sobie te wszystkie dobre chwile spędzone z nim.
- To nie może się tak skończyć Niall. Nie może..Proszę Cię nie zostawiaj mnie i Anthoinette.-poczułem jak ściska moją dłoń.
-Siostro on ścisnął moją dłoń!-krzyknąłem.
-To dobry znak. On pana słyszy i chce coś powiedzieć przez takie impulsy. Niech pan dużo do niego mówi.-uśmiechnęła się i odeszła do swoich obowiązków.
-Niall jeśli naprawdę mnie słyszysz musisz wiedzieć, że bardzo Cię kocham. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.-głos coraz bardziej mi się łamał. Musiałem wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem.
Pocałowałem go w policzek i opuściłem salę.Znalazłem w kurtce niedokończoną paczkę fajek. Wyciągnąłem jedną i odpaliłem. Jakoś nigdy nie lubiłem tego, lecz teraz wiem dlaczego to tak uspokaja. Po 15 minutach wróciłem do sali, ale nie chciano mnie wpuścić.
-Ja muszę tam wejść. Tam jest mój Niall!-krzyczałem dławiąc się łzami.
-Proszę tu zostać. Lekarze walczą o niego.- osunąłem się na ścianie i płakałem jak nigdy dotąd. Niall proszę Cię nie zostawiaj nas...


Hej! Jak wiecie zaczął się rok szkolny i nie mam czasu na częstsze dodawanie rozdziałów, staram się dodawać co tydzień.Jestem w nowej szkole, trochę ciężko się przyzwyczaić i przestawić na tryb nauki. Co do "Black" rozdziały są krótsze, a akcja nie jest taka napięta. Dziękuję wam za cierpliwość i wyrozumiałość. Kocham Was. /Horanowa


niedziela, 8 września 2013

Rozdział 26

Zaniepokoiły mnie dziwnie podniesione głosy dobiegające z kuchni. Niall i Zayn kłócą się. Zapewne przeze mnie. Biedny Niallerek, niczemu przecież nie jest winien, a jednak Zayn opieprza go za moje decyzje. Przycisnęłam mocno swoje ciało do poduszki, by ta rozmowa nie docierała do moich uszu. To wszystko co ostatnio dzieje się w moim życiu to za dużo jak dla takiej prostej dziewczyny.

* Oczami Zayna*

-Zayn zostaw tą wódkę! Chłopie alkohol to nie sposób na ucieczkę od problemów i ciężkich myśli.- spokojnym głosem powiedział Niall.
-Co ty kurwa możesz wiedzieć o tym co się dzieje w mojej głowie? No co?- kolejny kieliszek trunku wylądował w moich ustach.- Ja nie chciałem, żeby ona cierpiała i znienawidziła mnie.Rozumiesz? Ale nie kurwa zawsze musi się coś spierdolić.
-Porozmawiajcie ze sobą jak dorośli ludzie, a nie będziesz wszystko załatwiał przemocą.-przegiął gówniarz. Wstałem do niego i złapałem za koszulkę.
-Nie pozwalaj sobie! To co robię to moja sprawa, a ty lepiej zajmij się swoim życiem.- pogroziłem mu pięścią. Wypiłem kolejną kolejkę aby stłumić wewnętrzne głosy.-Zanieś jej coś do jedzenia. Ona musi nabrać siły.- młody tylko pokręcił głową i zaczął przygotowywać kanapki dla mojej Anthoinette.

*** Oczami Anthoinette***

Nie potrafię opisać wdzięczności dla Nialla. Gdyby nie on... Nawet nie chcę wiedzieć. Odstawiłam pusty talerz i zajęłam się Harrym Potterem.Drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem.Mimowolnie skuliłam się widząc Zayna.
-Anthoinette...Przytul się do mnie. Błagam Cię...Przytul.-położył się obok mnie czekając aż zajmę" swoje " miejsce. Nie chcę żeby mnie uderzył. Przekręciłam się i ułożyłam przy jego torsie. Mocny zapach alkoholu mieszał się z jego perfumami. Uniósł palcem mój podbródek. Jego usta złączyły się z moimi. Jego ręce na moich udach.Odsunęłam go od siebie. Nie potrafię go całować. Nie po tym co mi zrobił.
-Anthoinette.-warknął.Znów nachylił się do pocałunku, tym razem trzymając mój podbródek.Łzy spłynęły po mojej twarzy.Tęskniłam za nim. Za jego bliskością i namiętnością. Wplotłam palce w jego włosy.Mruknął zadowolony moją reakcją i przeniósł się niżej. Jego dłonie delikatnie pieściły moje ciało. Mogłam mu się oddać albo stawiać. Przy drugiej opcji zerżnąłby mnie zostawiającą umierającą z bólu.Rozebrał mnie i obrzucił moje ciało spojrzeniem pełnym bólu.
-Sprawię, że ból zniknie...-szepnął całując obolałe miejsca. Kogo ja chcę oszukać. Kocham go. Zsunął ze mnie bieliznę.-Musisz mi pomoc An...Pomasuj go.-przeniósł moją dłoń na jego męskość. Głaskał mnie delikatnie, kiedy ja spełniałam jego potrzeby.-Kochanie wystarcz.-położył mnie delikatnie i naciągnął prezerwatywę.
-Z..zayn...
-Będzie dobrze An. zaspokoję Cię.-wsunął się we mnie delikatnie. Nie czułam bólu. Wspomnienia z tamtej nocy uciekły z mojej głowy.Liczyło się tylko to, że mój Zayn wrócił. Jego ruchy były delikatne,starał się. Jęknęłam cicho przez rozkosz rozlewającą się po moich żyłach.
-Kocham Cię An..-nasze przyspieszone oddechy i pourywane słowa krzyżowały się przez spełnienie wypełniające nas. Opadłam pod nim wykończona orgazmem.Zamknął mnie w swoich ramionach.Jego wilgotne ciało było moją ostoją. Potrzebowałam go. Nawet nie wiem kiedy usnęłam na jego torsie. Obudziłam się rano przez gorąco.Cała byłam wilgotna od potu, kiedy Zayn przycisnął do mnie swoje ciało. Delikatnie wyswobodziłam się z jego objęcia i ruszyłam w stronę łazienki.Wzięłam długą kąpiel i znalazłam jakieś ubrania.Zeszłam do kuchni z zamiarem przygotowania śniadania.
-An?
-Nialler.
-Nic Ci nie jest?
-Jest okej..-odgarnęłam włosy na jedno ramię i zaczęłam przygotowywać grzanki. Usłyszałam szybkie kroki na korytarzu, a po chwili drzwi od kuchni otworzyły się z hukiem.
-Anthoinette.-mruknął
-Hej..Wykąpałam się i.
-Kto pozwolił CI wyjść?!
-Zayn daj jej już spokój. !Dałeś jej już nauczkę! Przestań!
-Zamknij mordę Niall.
-Przepraszam Zayn..-powiedziałam cicho i ruszyłam do drzwi. Przeszłam przez korytarz zmierzając do mojej "celi" . Położyłam się na łóżku i rozryczałam jak dziecko.
-An co ty robisz?
-Nie chcę żebyś krzyczał na Nialla.
-Kochanie chodź. Zjemy śniadanie...-wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie chwyciłam ją i wstałam.Poprowadził mnie do kuchni gdzie siedział Niall ze spuszczoną głową. Zajęłam miejsce obok niego i wbiłam wzrok w swój talerz.
-Zayn...
-Co?
-Chciałabym wrócić do szkoły.
-Nie.
-Ale ja muszę, słyszysz?! Zayn!
-Nie podnoś na mnie głosu Anthoinette.
-Zayn po co to robisz? Jak możesz? Mój tata zapewne umiera ze strachu!
-Gdybyś była posłuszna to nic by Ci się nie stało. Sama jesteś sobie winna Anthoinette!
-Zabiorę ją do szkoły.-powiedział cicho Niall.
-Nie. Będzie chciała uciec.
-Nie. daj jej w końcu spokój.Gdybyś zachowywał się normalnie to nie chciałaby uciekać od Ciebie.-to chyba dało mu do myślenia. Jego wzrok utkwił na suficie.
-Spróbujcie coś wykombinować.... jedno albo drugie. Znajdę was oboje i zabiję.-wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami.Przytuliłam się do Nialla.
-Tak bardzo dziękuję.
-An jedz szybko. Mamy mało czasu.-wrócił Zayn i podał mi ciuchy.Zjadłam swoją porcję, przebrałam się  i chwilę później siedziałam w samochodzie blondyna.
-Gdzie ty jedziesz? Szkoła jest w innym kierunku.
-Anthoinette muszę Cię stąd wywieźć.On Cię więcej nie dotknie. Dzisiaj zostajesz u Louisa, a jutro lecisz do Stanów
-Zaraz...Co? Niall on Cię zabije!
-Lecę razem z Tobą.
-Kiedy to wymyśliłeś? Jak?
-Powiedziałem Lou, on mi pomógł.
-Może Zayn się zmieni.
-Oboje wiemy, że nie. Chodź.-zatrzymał się w jakimś całkiem przytulnym miejscu.Wysiadłam i od razu pociągnął mnie w stronę drzwi niewielkiego domku. Louis otworzył drzwi bez słowa i wpuścił nas do środka.Przytulił mnie delikatnie i pocałował Niallera.
-An jak się czujesz?
-Jest okej.
-Wszystko będzie okej, musisz mu się tylko postawić.
-Ostatnio jak mu się postawiłam to wylądowałam w szpitalu.
-Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
-Zabrał mi telefon.-za oknem usłyszałam pisk opon. Niall i Louisem wybiegli na zewnątrz, a ja zza firanki patrzyłam jak rozwścieczony Zayn rzuca się na Louisa.Chłopak odepchnął go i złapał za ramiona.Nie mogę na to patrzeć. Niall wszedł do domu i pociągnął mnie za rękę ruszając do tylnego wyjścia.
-Niall to koniec...-szepnęłam.
-Nie. Uda się.-biegliśmy przez jakąś łąkę, nawet nie wiem gdzie.
-Stać.-wmurowało nas.Zastygliśmy w pół kroku. Liam,Harry, Luke i Zayn stali przed nami z naszykowaną bronią do strzału.Zasłoniłam Niallera swoim ciałem.
-Anthoinette chodź tu!- powiedział miękko Zayn.
-Nie.
-Coś ty powiedziała?!
-Nie pozwolę Ci skrzywdzić Nialla, Zayn. Pójdę z Tobą jeśli przyrzekniesz mi na swój honor, że go nie tkniesz.
-Chodź tu do jasnej cholery!- pociągnął mnie za rękę, ale nie ustąpiłam.Uderzył mnie w twarz. To już nawet nie boli.Zebrałam w sobie nieznaną mi dotąd moc i go uderzyłam.Wymierzyłam mu policzek wkładając w to  całą swoją siłę.
-Jesteś martwa.-syknął wymierzając mi cios.Upadłam na ziemię i przyjmowałam jego furię. Metaliczny smak krwi wypełnił moje usta. Ból odciął mi kontrolę nad ciałem.Zdążyłam usłyszeć jeszcze okropny huk i zobaczyć jak ktoś pada koło mnie. Ten zapach....Niall.

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 25

Jego sylwetka zbliżała się do łóżka. Zadrżałam, lecz on jak gdyby nigdy nic położył się spać.Przyglądałam się mu i próbowałam zrozumieć, dlaczego tyle złości znajduje się w tym człowieku? Dłużej tego nie wytrzymam.

*Oczami Zayna*

Obudziłem się sam w łóżku. Było to bardzo dziwne uczucie. Wziąłem krótki prysznic i udałem się do kuchni.  Anthoinette stała do mnie tyłem. Chciałem się do niej przytulić, lecz ona odwróciła się do mnie z nożem w ręku.
-Nie radzę się zbliżać. Jeden twój krok i się zabije. Ty nie chciałeś więc zrobię to sama.
-Odłóż to!- powiedziałem stanowczo, ale chyba nic do niej nie docierało.-Nie zrobię Ci krzywdy. Obiecuje.
-Ty naprawdę się słyszysz? Nie zrobisz mi krzywdy? Przepraszam bardzo a poprzedniej nocy to sama się zgwałciłam?- jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Wyglądała jak by była opętana. Zrobiłem krok do przodu.- Czy nie jasno się wyraziłam Malik?-przejechała ostrzem po nadgarstku. Krew kapała na podłogę, a na twarzy An pojawił się grymas bólu.
-Porozmawiajmy. Zostaw to i chodź do mnie.
-Nigdy Zayn. Nigdy więcej mnie nie dotkniesz. To koniec tego chorego związku. Ja dłużej tego nie wytrzymam. Zabijasz mnie od środka.
- Nie wydaje mi się skarbie.- uśmiechnąłem się po czym szybkim ruchem wyrwałem jej nóż z ręki.

*Oczami Anthoinette*

Pociągnął mnie z kuchni przez przed pokój, aż do schowka pod schodami. To tu przetrzymywał Rosemary, a ja niczego nie świadoma spałam w jego łóżku. W pomieszczeniu panował półmrok . Ściany były w kolorze brudnej szarości. Łóżko, krzesło i umywalka. Okna zagrodzone kratami.
-Z..Zayn..
-Jak będziesz posłuszna to Cię przeniosę do sypialni
-Będę! Proszę nie zamykaj mnie tu! Zayn!- już go nie było. Słyszałam jak zamyka drzwi. Kurwa! Jak ja mogłam być aż tak ślepa żeby się w nim zakochać? Bardzo długo waliłam pięściami i nogami w drzwi, dlatego nawet nie wiem kiedy ze zmęczenia usnęłam.Kiedy się obudziłam na krześle zobaczyłam kanapki, wodę oraz apteczkę. Obandażowałam sobie ranę, która wyglądała paskudnie, a następnie wypiłam wodę. Poczułam się senna. Ten skurwiel musiał mi coś dosypać. Znów zawitałam do krainy Morfeusza.Ile spałam? Nie wiem, lecz byłam przeraźliwie głodna, a nie chciałam dotknąć jedzenia zostawionego przez Zayna. Już mu nie ufam.
-Wypuść mnie Zayn! Jestem głodna!- zero odzewu-Zayn!-znów krzyknęłam. Nic nie było słychać. Czyżby go nie było w domu? Wątpię- Otwórz te pieprzone drzwi. 
- Nie mogę..-ten cudowny głos Nialla.
-Niall proszę Cię. Jestem głodna.
-Ja po prostu nie mogę Anthoinette. Chciałbym, ale nie.
-Przynieś mi chociaż jakieś jedzenie, w którym nie ma środków odurzających. Nie będę chciała uciekać obiecuje.
- No dobra. Postaram się coś przynieść. - słyszałam tylko oddalające się kroki chłopaka. Usiadłam na łóżku i myślałam jak stąd uciec. Taka szansa jak dziś może się nie powtórzyć. Czas w tym pomieszczeniu jak by dwa razy wolniej płyną. W końcu usłyszałam dźwięk otwierającego się zamka. Niall położył mi stos naleśników na krześle. "Teraz albo nigdy" powiedziałam sobie w myślach. Wstałam z łóżka.
- An co ty robisz? Musisz zostać.! Nie chcę Cię skrzywdzić!-zagrodził mi drogę do wyjścia.
-Skrzywdzić? Już nie możesz bardziej mnie skrzywdzić.
-An on Cię wypuści. Zostań i zjedz naleśniki
-Niall kurwa!-on wrócił. Blondyn nawet na mnie nie zerkając wybiegł z pomieszczenia i zamknął drzwi. Kurwa. Przynajmniej mam co jeść..Zajęłam się naleśnikami ignorując krzyki Zayna. Biedny Niall przeze mnie będzie miał przesrane. Odstawiłam talerz w chwili kiedy otworzyły się drzwi.Wszedł powoli lustrując mnie wzrokiem. Czekałam, aż zacznie na mnie krzyczeć, a on po rostu na mnie patrzył. 
-Dlaczego nie zjadłaś?- jak spokojnie..
-Narkotyki..
-I co z tego?!
- Nie chcę
-Cóż jesteś skazana na mnie więc może jedz to co Ci karzę?!
- Chcę pogadać z Niallem.
- Teraz pójdziesz się umyć- wyciągnął do mnie rękę, ale ja po prostu wstałam.Złapał mnie za nadgarstki i pociągnął do łazienki. Oparł się o ścianę i patrzył na mnie.
-Zostaniesz tu?
- Tak.- zrezygnowana zaczęłam ściągać z siebie ciuchy.Z ulgą odkręciłam wodę, która paliła moją skórę. Umyłam włosy, ciało i wyszłam z kabiny. Zayn otulił mnie ręcznikiem i przyciągnął do  swojego ciała.
-Kocham Cię Anthoinette.- niekontrolowany śmiech opuścił moje usta. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie. Zaraz mi się oberwie.
-Coś Cię kurwa bawi?!
-Tak trochę. Tak bardzo mnie kochasz, że aż mnie pobiłeś?
-Przestań.
-Wypuść mnie, chcę iść do domu.
-Nie obchodzi mnie to.
-Zayn nie możesz mnie tu trzymać!
-Ty mi zabronisz?!
-Wypuść mnie- złapał mnie w pasie, zniósł mnie na dół i odłożył na to jebane łóżko w tym jebanym więzieniu i wyszedł. Super. Wcześniej miałam chociaż ciuchy. Przykryłam się kołdrę i starałam nie płakać
-An?- podniosłam głowę.
- Co chcesz Nialler?
-Przyniosłem Ci ubrania. Podobno chciałaś ze mną pogadać.
- Nie chcę gadać z nim...
-Ubierz się, nie będę podglądał.. Mam też dla Ciebie książkę.- wzięłam od niego legginsy i bluzę. Dał mi też szczotkę do włosów. Wciągnęłam to na siebie i wróciłam na łóżko. Podał mi Harry'ego Pottera.
- Nie mam innych, a wiem ,że lubisz czytać. Kupię Ci jakieś.
- Ile on zamierza mnie tu trzymać?
-Zawsze.
-Cooo?!
-Anthoinette on bardzo Cię kocha.- nie myśląc co robię zerwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę otwartych drzwi.
-Anthoinette!
- Dokąd skarbie?!- złapał mnie w talii. Szarpałam się z nim bez większego celu. Uderzył mnie w twarz  z taką siłą, że uderzyłam o ścianę.. Dlaczego wszystko się rozmazuje?

* Oczami Zayna*

-Antionette! Otwórz kurwa oczy! Patrz na mnie!- nic zero reakcji. Strużka krwi wypłynęła spod jej głowy

-Zabiłeś ją! Zayn zabiłeś ją!
-Zamknij się!- wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Pędziłem w stronę szpitala. Przecież to nie moja wina, że poleciała na framugę!Wniosłem ją do środka szpitala oddając pod opiekę lekarzom. Siedziałem w poczekalni zjadając swoje paznokcie.
-Pan ją tu przywiózł?
-Tak.
-Często trafiają do nas ofiary przemocy, ale z nią jest wyjątkowo źle.Wstrząs mózgu, połamane żebra, wybite palce, zanieczyszczone rany z kawałkami szkła.-przełknąłem głośno ślinę. Ledwo co ją dotknąłem, a tu taki dramat.
-Mogę ją stąd zabrać?
-Myślę, że tak. Zaprowadzę pana.-poszedłem za nią przez korytarz o typowych miętowych, szpitalnych ścianach. An siedziała na łóżku rozmawiając z lekarzem.Zamilkła kiedy mnie zobaczyła.
-Kochanie. -powiedziałem nie spuszczając wzroku z tego faceta.
-Jeśli nie chce pani z nim iść, proszę zostać.- chyba sobie koleś jaja robi.
-Anthoinette Skarbie. Idziemy.
-Dobrze.-pomogłem jej założyć kurtkę i objąłem w tali. Wzdrygnęła od mojego dotyku.
-Anthoinette spokój.- wsadziłem ją do samochodu i powoli odjechałem.
-Zawieziesz mnie do taty?
-Nie. Zostajesz u mnie.
-Dlaczego? Zayn proszę!
-Nie podnoś na mnie głosu. Coś nagadała temu facetowi?
-Nic. Pytał co mi się stało.
-I?
-Powiedziałam mu prawdę.Że mnie pobiłeś i zgwałciłeś.
-Ta. Zgwałciłem? A jak mi ostatnio dawałaś dupy to ci się podobało tak?!
-To było coś innego wiesz?
-Anthoinette zamilcz.
-Mógłbyś mnie nie zamykać?
-Zastanowię się.

* Oczami Anthoinette*


Opuściłam głowę i oglądałam moje palce. Patrzył na mnie z przymrużonymi oczami.

-Wyprostuj się Anthoinette.
-Nie mogę Zayn... Przepraszam. Wiem, że przynoszę Ci wstyd.
-Co Cię boli?
- Nie przejmuj się.
-Nie będę pytał o to samo dwa razy więc odpowiedz.
-Wszystko mnie boli... Wszystko
-Ja... ummm... sorry za tam to.
On naprawdę myśli że ja mu to wszystko wybaczę? Żałosny dupek. Spojrzałam na niego wymownym wzrokiem, po czym odwróciłam głowę w stronę szyby. W totalnej ciszy dotarliśmy do domu. Zayn zaprowadził mnie do pomieszczenia pod schodami.

- NIall przyniesie Ci za chwilę jedzenie.-nawet nie spojrzał na mnie, a w jego głosie wyczułam smutek. Może wreszcie  uświadomi sobie, jak cierpię przez tą jego miłość.Położyłam się na łóżku z nadzieją, że usnę i zapomnę o tym bólu, który przeszywał moje ciało.


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 24

Rozdział zawiera treści drastyczne.

Włącz : http://www.youtube.com/watch?v=4OjiOn5s8s8

-Nialler.
-Zrobiłeś to specjalnie, prawda?
-Co?
-Doskonale wiesz jak ja się o niego martwię Zayn.
-Wiem i dlatego tu jesteś. Potrzebuje wsparcia najbliższych.- spojrzałam w stronę samochodów stojących na starcie. Blondyn siedział na masce swojego auta i trzymał za rękę Lou. Jakie to urocze..
-Możemy do niego iść- zapytałam cicho Zayna.
Chodź-złapał mnie za rękę.
-An!- jak zwykle mocno mnie przytulił.
-Nialler czemu to robisz?
-Bo chcę... Wygram. Nie martw się.
-Boję się o Ciebie.
-Nic mi nie będzie. Obiecuje
-Skarbie chodź już.
-Powodzenia Nialler-przytuliłam go, Zayn zrobił to samo i odeszliśmy. Prowadził mnie wzdłuż tłumu.
-Zayn!
-Co?
-Klepnąłeś mnie w tyłek!
- Co kurwa?- odwrócił się wściekły i ruszył w przeciwnym kierunku. Obok mnie znajdowali się Harry i Luke. Zayn podszedł do grupki mężczyzn których nie znałam.Doskonale o tym wiem, że on nie odpuści i zabije tego chłopaka. Bad boy zdolny do wszystkiego.

* Oczami Zayna*


Ten kto ją dotknął już jest martwy.Wszystko się we mnie gotowało, ale przecież nie odpuszczę. Szybkim, zdecydowanym krokiem podszedłem do grupki chłopaka, który miał się ścigać z Niallem

-Widzieliście jaka ładna panna stoi koło Harrego? Wszystko bym oddał żeby ją zaliczyć- wskazałem na An kiwnięciem głowy, która przerażona patrzyła na Harrego.
-Żałuj stary, że nie stałeś tu kilka minut wcześniej. Mógłbyś zrobić to co ja i sprawdzić jaki ma jędrny tyłeczek.-od razu wiedziałem, że to on i wymierzyłem mu pierwszy cios. Brunet był zdezorientowany.
-Posłuchaj!-złapałem go za szyję-To co zrobiłeś zakończy się twoją śmiercią i nie myśl, że blefuje bo tak nie jest. To moja kobieta i nikt nie ma prawa jej dotknąć. Rzuciłem go o ziemię i przydepnąłem krtań- Zrozumiano? AN twoim miejscu odliczał bym sekundy do końca życia.-wymierzyłem mu jeszcze cios w brzuch i odszedłem do An. Dziewczyna cała się trzęsła. Pocałowałem ją w czoło i mocno przyciągnąłem do siebie. Teraz wszyscy będą wiedzieli, że jest moja.

* Oczami Anthoinette*


Ten widok był straszny. Wielokrotnie widziałam Zayna, który był bardzo zdenerwowany, ale to co on zrobił z tym chłopakiem...ach. Najważniejsze, że już jest przy mnie. Czułam jak jego serce mocno biło. Moje rozmyślenia przerwał początek wyścigu. Z całej siły ściskałam kciuki za Nialla, nawet nie zauważyłam, kiedy przy mnie został tylko Luke.
-Luke gdzie oni się podziali?-zapytałam, lecz on tylko wzruszył ramionami, że nie wie.Nerwowo zaczęłam się rozglądać za moim chłopakiem i loczkiem. Gdzie ich kurwa wcięło? Pewnie nadal chce się mścić na tym chłopaku. Czy on naprawdę nie potrafi odpuścić? Błądząc wzrokiem w końcu ich znalazłam. Jak na moje oko byli zdecydowanie za blisko bruneta. Chciałam iść do nich i nie dopuścić do jakieś tragedii. Zdążyłam zrobić krok i już czułam dłoń Luka na moim nadgarstku.
- Nie mieszaj się w to An. Masz stać przy mnie i nawet nie próbuj się oddalić- powiedział delikatnie, ale nutka grozy była wyczuwalna w jego głosie. Mogłabym się z nim szarpać, ale on jest silniejszy i nabawiłabym się tysiąca siniaków dlatego od razu odpuściłam. Usłyszałam pisk opon i z dymu spalonych opon wyjechały samochody. Niall bym na samym początku i zmagał się z dwoma przeciwnikami. Po chwili kolejne auta wyłowiły się zza białej kurtyny. Właśnie wtedy zobaczyłam,że Zayn znów bije tego chłopaka i sprawnie popycha go wprost pod koła rozpędzonego samochodu. Pisk ludzi i krzyk tego mężczyzny rozniósł się nad torem. Jego ciało wyleciało w górę przez zderzenie z rozpędzoną maszyną. Oszalał! On naprawdę chciał go zabić! Osunęłam się na kolana, ale silne ręce podniosły mnie do pionu. Luke trzymał mnie w pionie jak najdalej od swojego ciała. Bał się tego co go czeka kiedy dotknie mnie bardziej niż musi. Koło chłopaka zebrał się tłum ludzi.
- Nie żyje!-usłyszałam te słowa, które odbiły się echem po mojej głowie. Podszedł do mnie z głupim uśmiechem. Cofnęłam się przerażona. Nie chcę żeby mnie dotykał. Morderca, psychopata.
-Jakiś problem skarbie?-zapytał chłodno. Nie byłam w stanie się odezwać. Drżałam z zimna, przerażenia i obrzydzenia. Objął mnie w tali i chciał pocałować, ale uciekłam. Wykręciłam się z jego uścisku.
- Nie dotykaj mnie!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Nie takim tonem An bo skończysz tak jak on.- mocno złapał mnie za rękę. Miałam już tego dość. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Zrób to!-łkałam- No zrób!Może przestanę cierpieć!- wszyscy patrzyli się na nas. Widziałam w jego oczach, że przegięłam.
-Zamknij się kurwa! Już ja się z Tobą policzę w domu.-warknął. Siłą wsadził mnie do samochodu i zamknął. Zwinęłam się na siedzeniu i płakałam. Było mi przeraźliwie zimno. Zobaczyłam jak Nialler podbiega do mulata i rzuca mu się na szyję. Zaraz za nim przyszedł ucieszony Louis. Młody musiał wygrać. Zayn oddelegował ich kiwnięciem głowy i ruszył w stronę auta. Wsiadł do środka, a otaczająca go mroczna aura oplotła mój umysł. Nie wytrzymam uduszę się tutaj.Odjechał z piskiem opon.
-Wyprostuj się kurwa. Jak ty wyglądasz?Przynosisz mi wstyd Anthoinette.-ocierając łzy wyprostowałam się. Już wystarczająco pogorszyłam swoją sytuację. Nawet nie zdążyłam dojść do siebie, bo Zayn parkował samochód pod domem. Czułam jakby ktoś ściskał mi żołądek. bałam się.
-Długo mam czekać aż raczysz wysiąść z auta?- nie odezwałam się słowem tylko posłusznie opuściłam pojazd ze spuszczoną głowa. Modliłam się żeby odpuścił..
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?-szarpnął mnie za ramię.-Żadna kobieta nie będzie mi  rozkazywała. Jesteś nie posłuszna.-uderzył mnie w twarz.Syknęłam z bólu łapiąc się za policzek. Znów to zrobił
- Myślisz kurwa, że kim ty jesteś ?! Że co Ci wolno ?! Jak chcę się całować, to się całuję ! Jak chcę Cie bzyknąć to to robię i nie pytam o pozwolenie ! - kolejny raz mnie uderzył. Upadłam na podjazd trzymając się za piekący policzek. 
- Obiecałeś, że się zmienisz. - płakałam.
- Nie da się zmienić kiedy zachowujesz się jak popierdolona ! Co ty chciałaś zrobić ?! Upokorzyć mnie ?! To się kurwa zdziwisz. - złapał mnie za włosy i podniósł z ziemi. 
- Zostaw.. Zayn.. 
- Zamknij się. 
- Zayn przepraszam 
- Mam w dupie Twoje przepraszam ! - rzucił mną o ścianę. Osunęłam się po niej czując znajomy ból w dole kręgosłupa.  - Wstawaj kurwa ! - nie byłam w stanie. Ból i rozpacz mi zabraniały. Złapał mnie za przedramię i postawił. 
- Mogę Cie pocałować Anthoinette ? - szybko pokiwałam głową, ale on tylko mnie uderzył. Kolejny raz. 
- Błąd kochanie. Mogę robić co chcę ! 
- Masz rację Zayn. Przepraszam. Przepraszam za wszystko.. 
- Zamknij się ! - wepchnął mnie do swojej sypialni. Przytuliłam się do niego w nadziei, że się uspokoi. Kolejna pomyłka. Odepchnął mnie wrzucając w lustro, które rozprysło się na milion kawałeczków boleśnie kalecząc moją skórę. 
- Proszę Cie Zayn przestań.. - był obok mnie - Już dostałam nauczkę.
- To dopiero początek kochanie. - podniósł mnie z podłogi i rzucił na łóżko. Pocałował ranę na moim ramieniu. 
- Boli ? - potwierdzająco kiwnęłam głową. Jezu opamiętał się.. skończył.. nachylił się do mojego ucha. - To nic w porównaniu z tym co Ci zrobię. Jego ręce zawędrowały pod moją sukienkę podwijając ją. Robiąc to cały czas patrzył mi prosto w oczy. Zaczęłam się wyrywać kiedy poczułam jego ręce na swojej intymności. Tylko bardziej go rozwścieczyłam. Ból w klatce piersiowej nie pozwolił mi krzyczeć o pomoc. Zamknęłam oczy i czekałam na to co mnie czeka. Łzy ciekły mi po twarzy, już nawet tego nie kontrolowałam. Usłyszałam jak zdejmuje spodnie. Jednym sprawnym ruchem zerwał ze mnie bieliznę i wbił się boleśnie w moje ciasne wnętrze. Całe moje ciało prosiło, żeby to się skończyło. Promieniujące pieczenie ogarnęło moje wnętrze. 
- Otwórz oczy Anthoinette ! Chcę, żebyś na to patrzyła ! - nie mogłam. Bałam się, że zobaczę w jego oczach spełnienie kiedy ja tak bardzo cierpię. To nie było przyjemne jak zwykle. Kaleczył moje ciało. Zostawiał siniaki tam gdzie spoczęły jego szorstkie dłonie. Znów mnie uderzył. 
- Powiedziałem coś. Otwórz kurwa oczy. - patrzyłam na niego. Na potwora. On właśnie przeżywał szczyt rozkoszy, a ja umierałam z bólu. Byłam w stanie znieść dużo, ale nie to. Byłam w stanie dużo mu wybaczyć. Kochałam go. Całą sobą. Oddałabym za niego wszystko. Oddałabym za niego wszystko. Przestał.. Skończył.. wreszcie skończył. Złapał moją szczękę między swoje palce. 
- Przeproś mnie Anthoinette. Powiedz czego Cie dzisiaj nauczyłem. - słone łzy spłynęły po moich policzkach tworząc mokre strużki. Miałam na sobie kołdrę. Nawet nie wiem kiedy mnie przykrył. 
- Jesteś nic nie warta wiesz ? Nie mogę na Ciebie patrzeć. - wyszedł trzaskając drzwiami. Zostawił mnie samą. Odetchnęłam z ulgą i z cierpieniem zaczęłam podnosić się z łóżka. Ból to wszystko co czułam. Musiałam to z siebie zmyć. Jego zapach i dotyk. Zanim weszłam do kabiny prysznicowej spojrzałam na siebie w lustrze. Delikatnie dotknęłam rozciętą wargę, następnie policzek. Jak on mógł to zrobić.. przecież podobno mnie kocha. Ściągnęłam z siebie ubrania. Gorący strumień wody łączył się ze łzami i krwią. Szorowanie ciała gąbką tylko pogarszało mój stan, ale nie mogłam przestać. Cały czas czułam jego zapach i szorstkie dłonie. Po wyjściu z kabiny nie patrząc w lustro szybko wróciłam do sypialni i wciągnęłam na siebie jedną z koszulek Zayna i zwinęłam się w kłębek pod pościelą. Gdy tylko zamknęłam oczy widziałam cały koszmar, który się dzisiaj wydarzył.Najgorsza noc w moim życiu.Kręciłam się próbując znaleźć jakąś bezbolesną pozycję. Otworzyły się drzwi. Wrócił mnie dobić.  


Jest i 24 rozdział :) 
Bardzo dziękuję za pomoc mojej przyjaciółce Justynie, bez niej bym nie ciągnęła dalej opowiadania. 
Dziękuję Za wyrozumiałość i mam nadzieję, że Wam się podobał. 

piątek, 23 sierpnia 2013

Uwaagaa...

Hej misiaki !

Wiem, że czekacie na kolejny rozdział, ale zejdzie mi trochę dłużej niż zazwyczaj ponieważ jest on troszeczkę trudny do napisania i piszę go razem z przyjaciółką. Mam nadzieję, że rozumiecie ;)
Kocham Was x / Horanowa.;)

Ps. Podajcie mi w komentarzach linki do waszych tt albo piszcie o follow https://twitter.com/xHoranowaxDFPx

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 23

- O czym rozmawiasz z koleżankami ? - drżącą ręką podałam mu plakat. Opuściłam głową przerażona tym jak zareaguje. Podniósł palcem mój podbródek.
- Będziesz miała dla mnie mniej czasu.
- Wiem.
- Bardzo chcesz ?
- Chcę, ale zrozumiem jeżeli się nie zgodzisz.
- Spróbuj Anthoinette. Wierzę w Ciebie. Poradzisz sobie.
- Mogę ?
- Możesz.  - rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie mocno i cicho zaśmiał.
- Dziękuję Zayn.
- Kocham Cie księżniczko.
- Ja Ciebie też Zayn. - uśmiechnął się i wrócił do kolegów, a ja do dziewczyn.
- Pozwolił..- rzuciły się na mnie przeżywając zbliżający  się casting. Cały dzień myślałam o Zaynie, o nas. Czy teraz wszystko się zmieni ? Oby. Po skończonych lekcjach udałam się na parking gdzie już czekał na mnie Zayn. Uśmiechnęłam się szeroko kiedy zobaczyłam Niallera w tych jego zajebistych Nike i okularach Ray-Ban. Opowiadał coś Zaynowi. Mój chłopak rozłożył ramiona czekając aż zajmę w nich miejsce. Wtuliłam się w jego tors.
- Hej An ! Wiesz co ? Jadłem dzisiaj bigos !
- Hej Nialler.
- Młody ma dla Ciebie sukienkę na dzisiaj.
- Nie musieliście..
- Ale chciałem i tak zrobiłem.
- Dziękuję.. - pocałowaliśmy się krótko. Odwieźli mnie do domu. Przez całą drogę Nialler nawijał. Widziałam po Zaynie, że lubi go słuchać.
- Będę po Ciebie o 18.
- Dobrze. - klepnął mnie w tyłek kiedy wysiadałam z samochodu. Boże jakie to denerwujące.
- Jakiś problem kochanie ? - zapytał w odpowiedzi na moje poirytowanie.
- Nie.
- Nie tym tonem Anthoinette.
- Do zobaczenia.. - ruszyłam w stronę domu.
- An ! - Nialler
- Tak ?
- Nie wzięłaś sukienki.
- Um.. Dzięki Nialler.
- Dasz radę. Wytrzymasz go.. - szepnął podając mi paczkę i odszedł. Zamknęłam się w domu. Dlaczego oni wszyscy tak bezgranicznie we mnie wierzą ? Zjadłam jakiś obiad i obejrzałam prezent od Niallera https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcS5oZ62clmnAYsKfR4xHHYZSAGWROuauT8FVlG_KfsC9J_BM1sG . Przynajmniej on się nade mną nie znęca. Wykąpałam się i ułożyłam włosy . Wciągnęłam cieliste rajtuzy i założyłam sukienkę. Pasowała idealnie. Zrobiłam delikatny makijaż i założyłam szpilki.
- Kochanie.. - poczułam ręce na biodrach.
- Hej.
- Wyglądasz znakomicie
- Ty też.. - miał na sobie obcisłą malinową koszulkę i czarne spodnie.
- Trzymaj się blisko mnie skarbie. Tam nie jest bezpiecznie.
- Dziękuję, że bierzesz mnie ze sobą. - wziął mnie za rękę i wyszliśmy z domu.
- Nowe auto Zayn ?
Nowa zabaweczka. Podoba Ci się ?
- Śliczny.
- Może kiedyś poprowadzisz. - otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsunęłam się na swoje siedzenie. Dlaczego wszystkiego jego samochody muszą być takie niskie ? Gdy tylko wyjechaliśmy na główną ulicę zaraz za nami pojawił się kolejny drogi, sportowy wóz.
- Nialler. - odpowiedział na moje niezadane pytanie. Kierował jedną ręką, a drugą trzymał na moim kolanie. Przyjrzałam się jego dłoni.
- Masz nowy tatuaż.
- Mam. - przejechałam po nim palcem. Samochód o wiele zwolnił. To nie tu ostatnio Zayn wpadł w furię. Masa ludzi. Wszystkie oczy zwrócone w naszą stronę. Zayn zaparkował na poboczu dwupasmowej jezdni,a jego przyjaciele po dwóch stronach jego auta. Okrążył samochód i pomógł mi wysiąść. Przytuliłam się do niego i obserwowałam wszystko co się działo.
- Zayn kto się będzie ścigał ? - zapytałam cicho.
- Nialler.