W powietrzu było czuć zapach prochu. Modliłam się by Zayn odszedł zostawiając nas na pastwę losu. Chwyciłam dłoń blondaska.
-Przeżyjemy Niall. Musimy żyć.-szepnęłam, po czym straciłam przytomność.
*** Oczami Louis'a***
Tego już za dużo! Jak on może krzywdzić Anthoinette i Nialla? Przecież to dwie najważniejsze osoby w jego życiu. Ogarnąłem myśli i pobiegłem ich szukać. W domu nikogo nie było, więc wybiegłem do ogrodu. Furtka prowadząca na łąki była otwarta. Na pewno tam są. W oddali zauważyłem sylwetki osób. Jedna z nich trzymała wymierzoną broń w kogoś.Żeby tylko to nie było to o czym myślę. Biegnąc do nich usłyszałem strzał. Nogi ugięły się pode mną. Nie mogłem się ruszyć. Zayn i reszta oddaliła się od miejsca kłótni i tragedii. Szybko Louis! powiedziałem sobie. Anthoinette leżała nieprzytomna, a Niall trzymał rękoma ranę postrzałową.
-Trzymajcie się! Nie pozwolę wam zginąć.-pobiegłem po samochód i wjechałem na łąki.Szybko wsadziłem ich i pędziłem do szpitala. Nie interesowało mnie to że mogę dostać mandat za szybką jazdę. Najważniejsze jest życie tej dwójki. Zaparkowałem na rampie dla karetek.
-Tu nie można parkować.-upomniał mnie jakiś mężczyzna.
-Gówno mnie to obchodzi!-warknąłem.-Mam rannych człowieku. Wołaj lekarza, a nie stoisz jak pajac!-ochroniarz pobiegł po pomoc. Po chwili wokół mnie znaleźli się lekarze, którzy zabrali Nialla na salę operacyjną, a An na jakieś badania. Każda minuta spędzona prze ze mnie na korytarzu szpitala dłużyła się niemiłosiernie. Nerwowo obracałem kluczyki samochodu, czekając na jakieś informacje o stanie mojej dwójki.
-Przepraszam.-powiedziała pielęgniarka.-Czy to pan przywiózł dziewczynę i chłopaka z raną postrzałową?
-Tak to ja.
-Może pan do niej wejść. Niestety nadal nie odzyskała przytomności, lecz lepiej by było gdyby pan przy niej czuwał.
-A co z Niallem?
-Operacja nadal trwa.Gdy będzie już coś wiadomo poinformuję Pana.
Dziękuję bardzo.
-Sala numer 15.-uśmiechnęła się.Wstałem i powędrowałem do An. Leżała tak bezbronnie podpięta pod jakąś aparaturę. Rany na jej twarzy były opatrzone, a lewa ręka znajdowała się w gipsie. Trzymałem jej maleńką dłoń, bym nie czuł się tak bardzo osamotniony w tej sytuacji. Godziny mijały, a ja wciąż nic nie wiedziałem. W końcu ze zmęczenia usnąłem.
*** Oczami Anthoinette***
Białe światło oślepiało moje oczy. Louis trzymał mnie za dłoń i tak słodko chrapał. Zdjęłam sobie maskę tlenową, po czym wezwałam pielęgniarkę. Delikatnie obudziłam chłopaka.
-Louis co z Niallem?
-Nareszcie się obudziłaś.
-Co z nim ?
-Szczerze? Nie wiem. Cały czas czekam na informację od lekarzy.- łza spłynęła po jego policzku.
-Louis wszystko będzie dobrze.długo byłam nieprzytomna?
-Kilka godzin.-w tym momencie drzwi otworzył lekarz.
-Witam państwa. Cieszę się, że odzyskała Pani przytomność. Obawiałem się, że z takimi obrażeniami dłużej będzie pani nieprzytomna. Pielęgniarka pobierze zaraz pani krew, której potrzebujemy do kilku dodatkowych badań. Później porozmawiamy o pani stanie.
-Dobrze panie doktorze.- obrócił się na palcach i wyszedł z sali.
-An.-zaczął Louis.-Będziesz musiała uciekać. Nie mogę pozwolić by on znów dorwał Cie w swoje łapska. Pomogę Ci się ukryć, a później razem z Niallem dołączymy do Ciebie.
-Myślisz, że nawet jeśli się ukryję. to on mnie nie dorwie? Ja już naprawdę mam tego dość. Tego strachu przed kolejnym dniem.-rozpłakałam się , chłopak mnie przytulił.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę pobrać pani krew.- poinformowała nas pielęgniarka. Już po chwili jej nie było razem z moją fiolką krwi.
-Znasz kogoś kto mógłby cię ukryć?-zapytał Louis.
- Może Bastian by mi pomógł... ale ja nie chcę go mieszać w tą sprawę.
-Zrozum, że w tym momencie najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo!
-Rozumiem. Louis pójdziesz po lekarza. Chciałabym z nim porozmawiać.
-Dobrze słonko.-wstał i udał się do gabinetu lekarskiego. Byłam mu tak bardzo wdzięczna, że jest ze mną. teraz szczególnie potrzebuję wsparcia z jego strony.
-Chciała się pani ze mną widzieć?
-Tak panie doktorze. Niech mi pan powie co mi jest.?
- Ma pai odnowione złamania żeber. Jak pani zauważyła lewa ręka jest złamana, no i liczne obrażenia na ciele. Sądzę, że to wszystko szybko się zagoi. A no i zapomniałbym. Z badań wynika, że jest pani w ciąży.-Co kurwa! Nagle mój wyraz twarzy zamienił się w kamiennym posągiem.Nie mogłam w to uwierzyć.-Uważam, że po skończeniu kroplówki będę mógł panią wypisać.
-Dziękuję.-oschłe słowo wypłynęło z moich ust. łzy kapały jedna po drugiej. Jak to możliwe? Przecież ja nie mogę mieć dziecka z tym potworem! Nie z nim! Dotknęłam swojego brzucha. tam rośnie moja mała fasolka. Moja i tylko moja. Do pomieszczenia wszedł Louis.
-Niall jest już po operacji.
-Jestem w ciąży.
-Co kurwa! Boże przepraszam Cię za reakcję An.
-Nie szkodzi Lou. Co ty tu jeszcze robisz? Idź do niego. On bardziej Ci potrzebuje.-uśmiechnęłam się.
-Dasz sobie radę?
-Pewnie, już nie raz dawałam.-otarłam łzy. Żeby o tym wszystkim nie myśleć, chciałam udać się o krainy Morfeusza. Tam przecież zawsze jestem bezpieczna i taka szczęśliwa.
*** Oczami Louis'a***
Widziałem go przez szybę. Ciągle była koło niego jakaś pielęgniarka, która coś zapisywała albo podawała kolejne substancje. Pełno rurek i sprzętów, które wydawały dziwne dźwięki.Bałem się o niego. Nawet nie chcę myśleć o tym, że może go zabraknąć.Ktoś chwycił mnie za ramię.
-Panie Tomlinson ta doba zdecyduje o jego życiu.Stracił bardzo dużo krwi, a postrzał wyrządził wiele szkód w jego organizmie. Musi być pan przygotowany na wszystko.-czy on własnie próbuje mi powiedzieć, że to koniec?Otarłem policzki i ruszyłem w stronę Anthoinette. Zobaczyłem tego dupka, tego frajera tego śmiecia siedzącego w poczekalni.
-Jeszcze masz śmiałość tu przychodzić śmieciu...-ruszyłem w jego stronę.
-Przyjechałem po Anthoinette. Nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia Louis.
-Anthoinette?! Niall umiera! Rozumiesz? Zabiłeś swojego brata gnoju!
-Chciał mi ją zabrać.
-Zabrać ją czy uwolnić od tego co jej robiłeś? Gwałciłeś, biłeś poniżałeś.
-To chyba nie jest Twoja sprawa. Idź po niego i przywieź do domu.
-Czy ty kurwa rozumiesz, że on jest w śpiączce?Kurwa Zayn! Co Cię opętało?! Zmieniłeś się, byłeś inny. A teraz? Bijesz ją! Matkę swojego dziecka!-ale się wypaplałem. Jego oczy poszerzyły się w szoku.Odepchnął mnie i wparował do jej sali.Ruszyłem za nim. Stał ze spuszczoną głową w otwartym oknie. Uciekła.
***Oczami Anthoinette***
Obudziły mnie znajome głosy.Zayn i Louis. Kurwa! Jeszcze mi tego brakowało.Szybko odpięłam się od kroplówki i skierowałam się w stronę okna.Mam szczęście, że to parter. Otworzyłam je na rozcież i wyskoczyłam.W samej koszuli szpitalnej biegłam przez parking. Bałam się, że zacznie mnie gonić. Zapewne wyglądałam jakbym była psychicznie chora , ale teraz opinia i wzrok ludzi był mi obojętny. Co ja teraz zrobię? Dokąd mam iść? Tata czy Bastian? Cholera jasna! Wybiegłam na ulicę i zatrzymałam taksówkę.Szybka decyzja An! Bastian.-Poproszę na Jackson's street-spojrzał na mnie dziwnie i ruszył na podany adres. Żeby tylko był w domu.Po 15 minutach zatrzymał się po posiadłością chłopaka.
-Niech pan poczeka ja zaraz przyniosę panu pieniądze. -skinął głową, a ja pobiegłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Chwilę później Bastian mi otworzył.
-An? Co ty tu robisz tak ubrana?-patrzył na mnie zdziwiony.
-Zaraz wszystko Ci wytłumaczę.Możesz zapłacić za taksówkę? Oddam Ci.
-No okej.- Zdezorientowany zapłacił naliczoną sumę i razem udaliśmy się do salonu.Przyniósł mi jakąś koszulkę i swoje dresy.
-Co Cię do mnie sprowadza?
-Mam problemy. Wiem, że nie powinnam Cię w to mieszać, ale potrzebuję schronienia przed Zayn'em. Jak widzisz jestem pobita.
-To jego sprawka?
-Niestety tak, ale to nie wszystko. Niall walczy przez niego o życie.Dlatego potrzebuję schronienia.Przynajmniej tymczasowo. Jeśli nie chcesz to ja znajdę sobie coś innego.
-No chyba Cię pojebało. Nie pozwolę Ci stąd wyjść.Przecież on będzie Cie szukał.
-Już to robi.Przyjechał po mnie do szpitala a ja uciekłam. Bastian tak bardzo się boję.-wtuliłam się w tors chłopaka i zaczęłam głośno płakać.
-Spokojnie maleńka. Razem damy radę. Coś wymyślę. Zobaczysz. teraz chodź zaprowadzę Cię do sypialni, bo pewnie jesteś zmęczona i wyciągnę Ci wenflon.
-Bastian... Bardzo Ci dziękuję.-złapał mnie za dłoń i po chwili otworzył drzwi do bardzo eleganckiej sypialni. Po wyciągnięci igły położyłam się spać.
*** Oczami Louis'a***
Jestem z niej dumny, że uciekła. Trochę to ryzykowne ale jak najbardziej odpowiednie.
-Kurwa!-wrzasnął Zayn.-Posłuchaj mnie. Ona ma się znaleźć i gówno mnie obchodzi jak to zrobisz! Zrozumiano?
-No chyba nie jestem twoim chłopcem na posyłki, a poza tym nie wiem gdzie jest.
-Zrobisz to co Ci każę inaczej skończysz tak jak Niall!
-Przestań grozić Zayn. Lepiej spójrz co zrobiłeś i jak bardzo będziesz tego żałował.-odwróciłem się na pięcie i powędrowałem do sali Nialla. Nadal był nie przytomny. Na jego twarzy rysował się delikatny uśmiech. Gładziłem dłoń blondyna, aż w końcu ścisnąłem ją i przyłożyłem do swojej twarzy. Była taka ciepła.Łzy ciekły po moich policzkach.Zamknąłem oczy i przypominałem sobie te wszystkie dobre chwile spędzone z nim.
- To nie może się tak skończyć Niall. Nie może..Proszę Cię nie zostawiaj mnie i Anthoinette.-poczułem jak ściska moją dłoń.
-Siostro on ścisnął moją dłoń!-krzyknąłem.
-To dobry znak. On pana słyszy i chce coś powiedzieć przez takie impulsy. Niech pan dużo do niego mówi.-uśmiechnęła się i odeszła do swoich obowiązków.
-Niall jeśli naprawdę mnie słyszysz musisz wiedzieć, że bardzo Cię kocham. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.-głos coraz bardziej mi się łamał. Musiałem wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem.
Pocałowałem go w policzek i opuściłem salę.Znalazłem w kurtce niedokończoną paczkę fajek. Wyciągnąłem jedną i odpaliłem. Jakoś nigdy nie lubiłem tego, lecz teraz wiem dlaczego to tak uspokaja. Po 15 minutach wróciłem do sali, ale nie chciano mnie wpuścić.
-Ja muszę tam wejść. Tam jest mój Niall!-krzyczałem dławiąc się łzami.
-Proszę tu zostać. Lekarze walczą o niego.- osunąłem się na ścianie i płakałem jak nigdy dotąd. Niall proszę Cię nie zostawiaj nas...
Hej! Jak wiecie zaczął się rok szkolny i nie mam czasu na częstsze dodawanie rozdziałów, staram się dodawać co tydzień.Jestem w nowej szkole, trochę ciężko się przyzwyczaić i przestawić na tryb nauki. Co do "Black" rozdziały są krótsze, a akcja nie jest taka napięta. Dziękuję wam za cierpliwość i wyrozumiałość. Kocham Was. /Horanowa