niedziela, 29 września 2013

Ogłoszenie !

Kochane,
 przepraszam was bardzo, ale niestety w najbliższych dniach nic nie zostanie opublikowane. Powodem tego jest brak weny i pomysłów na dalszy ciąg Silence. Dodatkowo na naszą decyzję wpłynął fakt, iż bardzo nie przyjemne komentarze ukazują się pod rozdziałami. Mam nadzieje, że to uszanujecie  i nadal będziecie wiernymi czytelniczkami. Pewnie będziecie się pytać kiedy powrót? Szczerze to nie wiem może za tydzień, dwa. To zależy od przypływu natchnienia.
Kocham was.:*

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 28

*** Oczami Zayna ***

W mojej głowie rozpoczęła się chora gra. Znajdę ją za wszelką cenę i zatrzymam przy sobie. Ona ma w sobie MOJE dziecko. Krążyłem po mieście przeszukując najmniejsze zakamarki. Jak ją dorwę to mnie kurwa popamięta.
- Co kurwa ?! - jebany telefon przerwał moje myśli.
- Jajco. Jeżeli Cie to interesuje debilu to stan Nialla jest stabilny.
- Lepiej znajdź Anthoinette.
- Psychol. - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie pasażera. Chwila.. Pasmo blond włosów mignęło mi przed oczami i zniknęło za budynkiem. Wybiegłem na deszcz.
- Anthoinette  ! - ta dwórka przyspieszyła kroku i znikała za drzewami. Zacząłem biec, a dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę. An. Biegła przez deszcz, a zaraz za nią ten chłopak. Wsiedli do jakiegoś samochodu i odjechali z piskiem opon. Znajdę ją i tego gnoja. Nie ręczę za siebie. Dokąd ona mogła pójść.. Te jej koleżaneczki są czyste. Chyba nie jest tak głupia, żeby.. doznałem olśnienia i zrozumiałem jej grę. Myślała, że nie będę jej szukał tam gdzie to najbardziej oczywiste.

*** Oczami Anthoinette ***

- Bastian on mnie znajdzie.
- Uciekniemy An. Pomogę Ci.
- On mnie zabije jak mnie dorwie. Mogłam zachowywać się tak jak on tego chciał.
- I pozwolić się tak traktować ? Nadal nie wiem dlaczego od razu do mnie nie przyszłaś.
- On za każdym razem mówił, że się zmieni. Obiecywał, że więcej tego nie zrobi. Wierzyłam mu. Aż do teraz. Bastian mogę od Ciebie zadzwonić ? Zayn zabrał mi komórkę.
- Jasne. - wybrałam numer Louisa.
- Halo ?
- Lou to ja An.. Co z nim ?
- Wszystko będzie dobrze. Powiedz mi lepiej co z Tobą ?
- Jestem z Bastianem. Jedziemy do mojego taty.
- Co ?! Anthoinette czy ty oszalałaś ?! On już tam na Ciebie - pisk opon zagłuszył  jego słowa. Dobrze znany mi czerwony mercedes i 5 innych samochodów zajechało nam drogę.
-Bastian..-szepnęłam-tak bardzo Cię przepraszam, że Cię w to wciągnęłam.
-Daj spokój An.-drzwi po mojej stronie otworzyły się i chwile później stałam twarzą w twarz z demonem.
-Skarbie..-zemdliło mnie od tej jego miłości.
-Zostaw mnie Zayn błagam Cię. Nie bij mnie i zostaw Bastiana w spokoju.
-Oczywiście. Chodź.
-Zayn chcę do taty, proszę..-szepnęłam dławiąc się łzami.
-Nie przynoś mi wstydu Anthoinette.-złapał mnie za rękę i ciągnął do swojego auta. Pozwolił odjechać Bastianowi. Dzięki Bogu. Pomógł mi wsiąść i po chwili siedział na swoim siedzeniu.Opuściłam głowę zaciskając powieki. Nie będę płakać.Nie. Najważniejsze, że Nialler z tego wyjdzie.Louis pewnie zabierze go do siebie.
-Patrz na mnie.-uniósł mój podbródek i przejechał kciukiem po moich spierzchniętych ustach.-Martwiłem się.
-Nie potrzebnie, nie przejmuj się mną..
-Nie dostaniesz tylko dlatego, że jesteś w ciąży.
-Skąd wiesz.?!
-Nie interesuj się.Teraz pojedziemy do domu, a jak mnie nie zdenerwujesz to jutro odwiedzisz swojego ojca.-zamilkłam i złapałam jego dłoń w swoje ręce. Boże czy ja znowu chcę to naprawić?
-Zayn..
-Co?!
-Przytulisz mnie?
-Nie.-czemu mnie to nie dziwi. Uścisnął moje udo jakby chciał przeprosić za swój napad złości. Nie wspomnę, że przez jego gest chciało mi się płakać, bo w tym miejscu miałam kilka siniaków. Podjechał pod swój dom, moje więzienie...Otworzył drzwi, a ja skierowałam się do swojej celi. Złapał mnie za rękę i pociągnął w górę schodów.... Czego on znów chce? Zostawił mnie w łazience,a po chwili wrócił z ubraniami.
-Dziękuje..- powiedziałam cicho.
-Wreszcie zaczęłaś doceniać to co dla Ciebie robię.-tak bardzo chciałam zobaczyć jego miodowe oczy.Zaczął się rozbierać, a kiedy został w samych bokserkach spojrzał zniecierpliwiony na mnie.
-Mam Ci pomóc?-uniósł brwi w geście poirytowania.Pokręciłam przecząco głową i zdjęłam z siebie ubrania Bastiana. Zayn nalał pełną wannę wody i kazał mi wejść do środka. Sam zajął miejsce za moimi plecami i kazał mi się oprzeć o jego tors. Było mi przy nim dobrze.Był spokojny.. Chciałabym, żeby wrócił mój Zayn. Może nawet wybaczyłabym mu wszystko.Oparł się brodą o moje ramię.
-Dlaczego uciekłaś?-mruknął cicho.
-Nie chciałam żebyś mnie dłużej bił i upokarzał.
-Czy ja Cię pobiłem?
-Kilka razy.
-Niall Ci pomógł, prawda?!
-Nie. Mój tata.-musiałam chronić blondaska.
-Skarbie. Zostaniesz teraz w domu. Ja muszę coś załatwić.
-Zayn
-Nie dyskutuj ze mną. Zjedz coś i idź spać.
-Zayn proszę zostań.. Nie chcę być sama.
-Luke zostanie z Tobą.
-Chcę spędzić z Tobą czas.
-To nie jest koncert życzeń skarbie.- pocałował mnie w czoło i już go nie było. Spłukałam z siebie pianę i wyszłam z wanny.Założyłam ubrania od Zayna. Jak zwykle z najdroższymi metkami.Zeszłam powoli na dół bo ból nie pozwalał mi na swobodne ruchy.
-Anthoinette.-chłopak skinął w moją stronę.
-Hej Luke
-Dobrze się..ehm..czujesz?
-Dzięki za troskę. Przywykłam do bólu, już go nawet nie czuję.
-Zayn powiedział
-Wiem.Mam zostać w domu i zachowywać się bo dostanę.
-Powiedział, że jak zjesz mam Cię zawieść do Nialla. Chyba, że nie chcesz.
-Co?!
-I dodał,że jak spróbujesz kombinować to mam Ci władować magazynek w głowę.
-Już wierzyłam.
-Że co? Że on się zmieni? Anthoinette, Rosemary chciała Cię ostrzec bo kiedyś była na twoim miejscu. Wierzyłaś w jego przemianę, wszyscy uwierzyliśmy. Teraz... nie wyobrażam sobie co teraz. Najchętniej wywiózłbym Cię na drugi koniec świata.
-I tak mnie znajdzie.
-Nie wątpię.
-Lubisz spaghetti?
-Jasne.
-Chodź do kuchni.-zjedliśmy razem posiłek.
-Wiesz Anthoinette, Zayn kazał mi się tobą opiekować, więc teraz dużo czasu będziesz spędzała ze mną.
-Cieszę się.-zatrzymał samochód zaraz obok samochodu Zayna. Mulat od razu objął mnie swoim ramieniem.
-Zjadła?- Luke  kiwnął głową.Zayn poprowadził mnie do wejścia a ja....głupia ja przytuliłam się do niego.
-Co jest An?
-Nic-westchnął i mnie objął. OBJĄŁ MNIE! Stałam ogarnięta jego zapachem.
-Anthoinette chodź.-złapał mnie za nadgarstek i poprowadził przez korytarz.Zobaczyłam Louisa, obserwującego Nialla, każdy jego ruch.Chciałam do niego podejść, ale Zayn zacieśnił uścisk i przytrzymał mnie przy sobie.
-Zachowuj się.-mruknął
-Dlaczego do niego strzeliłeś Zayn?
-Nikt nie może nas rozdzielić. Za bardzo Cię kocham.-ugryzłam się w język, żeby kolejny raz od niego nie dostać.
-Mogę iść do Nialla?
-Idź.-puścił mnie, a ja powoli ruszyłam do Lou. Chłopak zamknął mnie w swoich ramionach.
-Niall chce rozmawiać z tobą. Tylko z Tobą.
-Ummm... Okey.
-Niall..-szepnęłam siadając obok jego łóżka.
-An przepraszam. Chciałem Cię obronić, a on strzelił i..
-Ciii... Nic mi nie jest. Jak się czujesz?
-Cieszę się, że jesteś ty i Louis
-Zayn..
-On Cię przywiózł?
-Tak przywiózł mnie.
-Nie udało Ci się uciec?
-Nie...Jestem z Zaynem w ciąży.
-Co?!-jęknął.
-Nie przejmuj się Niall. Coś wymyślimy.
-Anthoinette zostaw mnie z nim.-Zayn. Popatrzyłam na blondyna a on delikatnie kiwnął głową. Wstałam i spojrzałam na Zayna. Jego oczy był pełne cierpienia.Usiadłam obok Louisa i chwyciłam go za dłoń. Chłopak odwdzięczył się mi ciepłym spojrzeniem.
-Najgorsze za nami.-powiedziałam
-Obyś miała rację. Chcesz gorącą czekoladę?
-Chętnie,ale to ty siedź a ja pójdę.-wstałam i skierowałam się do automatu, który stał przy recepcji.Nagle z sali segregacji wybiegł lekarz.
-Siostro szybko potrzebujemy krwi dla Thomasa Nelsona.-czy ja się przesłyszałam?Przecież mój tata się tak nazywa.Nie to musi być zbieg okoliczności. Zayn nie mógł usiłować go zabić. To na pewno nie ten sam człowiek.-A i proszę jeszcze poinformować jego córkę-Anthoinette, o jego stanie.- odepchnęłam się od automatu i podeszłam do recepcji.
-Niech pani nie dzwoni. To ja jestem Anthoinette. Córka Thomasa Nelsona....


niedziela, 15 września 2013

Rozdział 27

W powietrzu było czuć zapach prochu. Modliłam się by Zayn odszedł zostawiając nas na pastwę losu. Chwyciłam dłoń blondaska.
-Przeżyjemy Niall. Musimy żyć.-szepnęłam, po czym straciłam przytomność.

*** Oczami Louis'a***

Tego już za dużo! Jak on może krzywdzić Anthoinette i Nialla? Przecież to dwie najważniejsze osoby w jego życiu. Ogarnąłem myśli i pobiegłem ich szukać. W domu nikogo nie było, więc wybiegłem do ogrodu. Furtka prowadząca na łąki była otwarta. Na pewno tam są. W oddali zauważyłem sylwetki osób. Jedna z nich trzymała wymierzoną broń w kogoś.Żeby tylko to nie było to o czym myślę. Biegnąc do nich usłyszałem strzał. Nogi ugięły się pode mną. Nie mogłem się ruszyć. Zayn i reszta oddaliła się od miejsca kłótni i tragedii. Szybko Louis! powiedziałem sobie. Anthoinette leżała nieprzytomna, a Niall trzymał rękoma ranę postrzałową.
-Trzymajcie się! Nie pozwolę wam zginąć.-pobiegłem po samochód i wjechałem na łąki.Szybko wsadziłem ich i pędziłem do szpitala. Nie interesowało mnie to że mogę dostać mandat za szybką jazdę. Najważniejsze jest życie tej dwójki. Zaparkowałem na rampie dla karetek.
-Tu nie można parkować.-upomniał mnie jakiś mężczyzna.
-Gówno mnie to obchodzi!-warknąłem.-Mam rannych człowieku. Wołaj lekarza, a nie stoisz jak pajac!-ochroniarz pobiegł po pomoc. Po chwili wokół mnie znaleźli się lekarze, którzy zabrali Nialla na salę operacyjną, a An na jakieś badania. Każda minuta spędzona prze ze mnie na korytarzu szpitala dłużyła się niemiłosiernie. Nerwowo obracałem kluczyki samochodu, czekając na jakieś informacje o stanie mojej dwójki.
-Przepraszam.-powiedziała pielęgniarka.-Czy to pan przywiózł dziewczynę i chłopaka z raną postrzałową?
-Tak to ja.
-Może pan do niej wejść. Niestety nadal nie odzyskała przytomności, lecz lepiej by było gdyby pan przy niej czuwał.
-A co z Niallem?
-Operacja nadal trwa.Gdy będzie już coś wiadomo poinformuję Pana.
Dziękuję bardzo.
-Sala numer 15.-uśmiechnęła się.Wstałem i powędrowałem do An. Leżała tak bezbronnie podpięta pod jakąś aparaturę. Rany na jej twarzy były opatrzone, a lewa ręka znajdowała się w gipsie. Trzymałem jej maleńką dłoń, bym nie czuł się tak bardzo osamotniony w tej sytuacji. Godziny mijały, a ja wciąż nic nie wiedziałem. W końcu ze zmęczenia usnąłem.

*** Oczami Anthoinette***

Białe światło oślepiało moje oczy. Louis trzymał mnie za dłoń i tak słodko chrapał. Zdjęłam sobie maskę tlenową, po czym wezwałam pielęgniarkę. Delikatnie obudziłam chłopaka.
-Louis co z Niallem?
-Nareszcie się obudziłaś.
-Co z nim ?
-Szczerze? Nie wiem. Cały czas czekam na informację od lekarzy.- łza spłynęła po jego policzku.
-Louis wszystko będzie dobrze.długo byłam nieprzytomna?
-Kilka godzin.-w tym momencie drzwi otworzył lekarz.
-Witam państwa. Cieszę się, że odzyskała Pani przytomność. Obawiałem się, że z takimi obrażeniami dłużej będzie pani nieprzytomna. Pielęgniarka pobierze zaraz pani krew, której potrzebujemy do kilku dodatkowych badań. Później porozmawiamy o pani stanie.
-Dobrze panie doktorze.- obrócił się na palcach i wyszedł z sali.
-An.-zaczął Louis.-Będziesz musiała uciekać. Nie mogę pozwolić by on znów dorwał Cie w swoje łapska. Pomogę Ci się ukryć, a później razem z Niallem dołączymy do Ciebie.
-Myślisz, że nawet jeśli się ukryję. to on mnie nie dorwie? Ja już naprawdę mam tego dość. Tego strachu przed kolejnym dniem.-rozpłakałam się , chłopak mnie przytulił.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę pobrać pani krew.- poinformowała nas pielęgniarka. Już po chwili jej nie było razem z moją fiolką krwi.
-Znasz kogoś kto mógłby cię ukryć?-zapytał Louis.
- Może Bastian  by mi pomógł... ale ja nie chcę go mieszać w tą sprawę.
-Zrozum, że w tym momencie najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo!
-Rozumiem. Louis pójdziesz po lekarza. Chciałabym z nim porozmawiać.
-Dobrze słonko.-wstał i udał się do gabinetu lekarskiego. Byłam mu tak bardzo wdzięczna, że jest ze mną. teraz szczególnie potrzebuję wsparcia z jego strony.
-Chciała się pani ze mną widzieć?
-Tak panie doktorze. Niech mi pan powie co mi jest.?
- Ma pai odnowione złamania żeber. Jak pani zauważyła lewa ręka jest złamana, no i liczne obrażenia na ciele. Sądzę, że to wszystko szybko się zagoi. A no i zapomniałbym. Z badań wynika, że jest pani w ciąży.-Co kurwa! Nagle mój wyraz twarzy zamienił się w kamiennym posągiem.Nie mogłam w to uwierzyć.-Uważam, że po skończeniu kroplówki będę mógł panią wypisać.
-Dziękuję.-oschłe słowo wypłynęło z moich ust. łzy kapały jedna po drugiej. Jak to możliwe? Przecież ja nie mogę mieć dziecka z tym potworem! Nie z nim! Dotknęłam swojego brzucha. tam rośnie moja mała fasolka. Moja i tylko moja. Do pomieszczenia wszedł Louis.
-Niall jest już po operacji.
-Jestem w ciąży.
-Co kurwa! Boże przepraszam Cię za reakcję An.
-Nie szkodzi Lou. Co ty tu jeszcze robisz? Idź do niego. On bardziej Ci potrzebuje.-uśmiechnęłam się.
-Dasz sobie radę?
-Pewnie, już nie raz dawałam.-otarłam łzy. Żeby  o tym wszystkim nie myśleć, chciałam udać się o krainy Morfeusza. Tam przecież zawsze jestem bezpieczna i taka szczęśliwa.

*** Oczami Louis'a***

Widziałem go przez szybę. Ciągle była koło niego jakaś pielęgniarka, która coś zapisywała albo podawała kolejne substancje. Pełno rurek i sprzętów, które wydawały dziwne dźwięki.Bałem się o niego. Nawet nie chcę myśleć o tym, że może go zabraknąć.Ktoś chwycił mnie za ramię.
-Panie Tomlinson ta doba zdecyduje o jego życiu.Stracił bardzo dużo krwi, a postrzał wyrządził wiele szkód w jego organizmie. Musi być pan przygotowany na wszystko.-czy on własnie próbuje mi powiedzieć, że to koniec?Otarłem policzki i ruszyłem w stronę Anthoinette. Zobaczyłem tego dupka, tego frajera tego śmiecia siedzącego w poczekalni.
-Jeszcze masz śmiałość tu przychodzić śmieciu...-ruszyłem w jego stronę.
-Przyjechałem po Anthoinette. Nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia Louis.
-Anthoinette?! Niall umiera! Rozumiesz? Zabiłeś swojego brata gnoju!
-Chciał mi ją zabrać.
-Zabrać ją czy uwolnić od tego co jej robiłeś? Gwałciłeś, biłeś poniżałeś.
-To chyba nie jest Twoja sprawa. Idź po niego i przywieź do domu.
-Czy ty kurwa rozumiesz, że on jest w śpiączce?Kurwa Zayn! Co Cię opętało?! Zmieniłeś się, byłeś inny. A teraz? Bijesz ją! Matkę swojego dziecka!-ale się wypaplałem. Jego oczy poszerzyły się w szoku.Odepchnął mnie i wparował do jej sali.Ruszyłem za nim. Stał ze spuszczoną głową w otwartym oknie. Uciekła.

***Oczami Anthoinette***

Obudziły mnie znajome głosy.Zayn i Louis. Kurwa! Jeszcze mi tego brakowało.Szybko odpięłam się od kroplówki i skierowałam się w stronę okna.Mam szczęście, że to parter. Otworzyłam je na rozcież i wyskoczyłam.W samej koszuli szpitalnej biegłam przez parking. Bałam się, że zacznie mnie gonić. Zapewne wyglądałam jakbym była psychicznie chora , ale teraz opinia i wzrok ludzi był mi obojętny. Co ja teraz zrobię? Dokąd mam iść? Tata czy Bastian? Cholera jasna! Wybiegłam na ulicę i zatrzymałam taksówkę.Szybka decyzja An! Bastian.-Poproszę na Jackson's street-spojrzał na mnie dziwnie i ruszył na podany adres. Żeby tylko był w domu.Po 15 minutach zatrzymał się po posiadłością chłopaka.
-Niech pan poczeka ja zaraz przyniosę panu pieniądze. -skinął głową, a ja pobiegłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Chwilę później Bastian mi otworzył.
-An? Co ty tu robisz tak ubrana?-patrzył na mnie zdziwiony.
-Zaraz wszystko Ci wytłumaczę.Możesz zapłacić za taksówkę? Oddam Ci.
-No okej.- Zdezorientowany zapłacił naliczoną sumę i razem udaliśmy się do salonu.Przyniósł mi jakąś koszulkę i swoje dresy.
-Co Cię do mnie sprowadza?
-Mam problemy. Wiem, że nie powinnam Cię w to mieszać, ale potrzebuję schronienia przed Zayn'em. Jak widzisz jestem pobita.
-To jego sprawka?
-Niestety tak, ale to nie wszystko. Niall walczy przez niego o życie.Dlatego potrzebuję schronienia.Przynajmniej tymczasowo. Jeśli nie chcesz to ja znajdę sobie coś innego.
-No chyba Cię pojebało. Nie pozwolę Ci stąd wyjść.Przecież on będzie Cie szukał.
-Już to robi.Przyjechał po mnie do szpitala a ja uciekłam. Bastian tak bardzo się boję.-wtuliłam się w tors chłopaka i zaczęłam głośno płakać.
-Spokojnie maleńka. Razem damy radę. Coś wymyślę. Zobaczysz. teraz chodź zaprowadzę Cię do sypialni, bo pewnie jesteś zmęczona i wyciągnę Ci wenflon.
-Bastian... Bardzo Ci dziękuję.-złapał mnie za dłoń i po chwili otworzył drzwi do bardzo eleganckiej sypialni. Po wyciągnięci igły położyłam się spać.

*** Oczami Louis'a***

Jestem z niej dumny, że uciekła. Trochę to ryzykowne ale jak najbardziej odpowiednie.
-Kurwa!-wrzasnął Zayn.-Posłuchaj mnie. Ona ma się znaleźć i gówno mnie obchodzi jak to zrobisz! Zrozumiano?
-No chyba nie jestem twoim chłopcem na posyłki, a poza tym nie wiem gdzie jest.
-Zrobisz to co Ci każę inaczej skończysz tak jak Niall!
-Przestań grozić Zayn. Lepiej spójrz co zrobiłeś i jak bardzo będziesz tego żałował.-odwróciłem się na pięcie i powędrowałem do sali Nialla. Nadal był nie przytomny. Na jego twarzy rysował się delikatny uśmiech. Gładziłem dłoń blondyna, aż w końcu ścisnąłem ją i przyłożyłem do swojej twarzy. Była taka ciepła.Łzy ciekły po moich policzkach.Zamknąłem oczy i przypominałem sobie te wszystkie dobre chwile spędzone z nim.
- To nie może się tak skończyć Niall. Nie może..Proszę Cię nie zostawiaj mnie i Anthoinette.-poczułem jak ściska moją dłoń.
-Siostro on ścisnął moją dłoń!-krzyknąłem.
-To dobry znak. On pana słyszy i chce coś powiedzieć przez takie impulsy. Niech pan dużo do niego mówi.-uśmiechnęła się i odeszła do swoich obowiązków.
-Niall jeśli naprawdę mnie słyszysz musisz wiedzieć, że bardzo Cię kocham. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.-głos coraz bardziej mi się łamał. Musiałem wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem.
Pocałowałem go w policzek i opuściłem salę.Znalazłem w kurtce niedokończoną paczkę fajek. Wyciągnąłem jedną i odpaliłem. Jakoś nigdy nie lubiłem tego, lecz teraz wiem dlaczego to tak uspokaja. Po 15 minutach wróciłem do sali, ale nie chciano mnie wpuścić.
-Ja muszę tam wejść. Tam jest mój Niall!-krzyczałem dławiąc się łzami.
-Proszę tu zostać. Lekarze walczą o niego.- osunąłem się na ścianie i płakałem jak nigdy dotąd. Niall proszę Cię nie zostawiaj nas...


Hej! Jak wiecie zaczął się rok szkolny i nie mam czasu na częstsze dodawanie rozdziałów, staram się dodawać co tydzień.Jestem w nowej szkole, trochę ciężko się przyzwyczaić i przestawić na tryb nauki. Co do "Black" rozdziały są krótsze, a akcja nie jest taka napięta. Dziękuję wam za cierpliwość i wyrozumiałość. Kocham Was. /Horanowa


niedziela, 8 września 2013

Rozdział 26

Zaniepokoiły mnie dziwnie podniesione głosy dobiegające z kuchni. Niall i Zayn kłócą się. Zapewne przeze mnie. Biedny Niallerek, niczemu przecież nie jest winien, a jednak Zayn opieprza go za moje decyzje. Przycisnęłam mocno swoje ciało do poduszki, by ta rozmowa nie docierała do moich uszu. To wszystko co ostatnio dzieje się w moim życiu to za dużo jak dla takiej prostej dziewczyny.

* Oczami Zayna*

-Zayn zostaw tą wódkę! Chłopie alkohol to nie sposób na ucieczkę od problemów i ciężkich myśli.- spokojnym głosem powiedział Niall.
-Co ty kurwa możesz wiedzieć o tym co się dzieje w mojej głowie? No co?- kolejny kieliszek trunku wylądował w moich ustach.- Ja nie chciałem, żeby ona cierpiała i znienawidziła mnie.Rozumiesz? Ale nie kurwa zawsze musi się coś spierdolić.
-Porozmawiajcie ze sobą jak dorośli ludzie, a nie będziesz wszystko załatwiał przemocą.-przegiął gówniarz. Wstałem do niego i złapałem za koszulkę.
-Nie pozwalaj sobie! To co robię to moja sprawa, a ty lepiej zajmij się swoim życiem.- pogroziłem mu pięścią. Wypiłem kolejną kolejkę aby stłumić wewnętrzne głosy.-Zanieś jej coś do jedzenia. Ona musi nabrać siły.- młody tylko pokręcił głową i zaczął przygotowywać kanapki dla mojej Anthoinette.

*** Oczami Anthoinette***

Nie potrafię opisać wdzięczności dla Nialla. Gdyby nie on... Nawet nie chcę wiedzieć. Odstawiłam pusty talerz i zajęłam się Harrym Potterem.Drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem.Mimowolnie skuliłam się widząc Zayna.
-Anthoinette...Przytul się do mnie. Błagam Cię...Przytul.-położył się obok mnie czekając aż zajmę" swoje " miejsce. Nie chcę żeby mnie uderzył. Przekręciłam się i ułożyłam przy jego torsie. Mocny zapach alkoholu mieszał się z jego perfumami. Uniósł palcem mój podbródek. Jego usta złączyły się z moimi. Jego ręce na moich udach.Odsunęłam go od siebie. Nie potrafię go całować. Nie po tym co mi zrobił.
-Anthoinette.-warknął.Znów nachylił się do pocałunku, tym razem trzymając mój podbródek.Łzy spłynęły po mojej twarzy.Tęskniłam za nim. Za jego bliskością i namiętnością. Wplotłam palce w jego włosy.Mruknął zadowolony moją reakcją i przeniósł się niżej. Jego dłonie delikatnie pieściły moje ciało. Mogłam mu się oddać albo stawiać. Przy drugiej opcji zerżnąłby mnie zostawiającą umierającą z bólu.Rozebrał mnie i obrzucił moje ciało spojrzeniem pełnym bólu.
-Sprawię, że ból zniknie...-szepnął całując obolałe miejsca. Kogo ja chcę oszukać. Kocham go. Zsunął ze mnie bieliznę.-Musisz mi pomoc An...Pomasuj go.-przeniósł moją dłoń na jego męskość. Głaskał mnie delikatnie, kiedy ja spełniałam jego potrzeby.-Kochanie wystarcz.-położył mnie delikatnie i naciągnął prezerwatywę.
-Z..zayn...
-Będzie dobrze An. zaspokoję Cię.-wsunął się we mnie delikatnie. Nie czułam bólu. Wspomnienia z tamtej nocy uciekły z mojej głowy.Liczyło się tylko to, że mój Zayn wrócił. Jego ruchy były delikatne,starał się. Jęknęłam cicho przez rozkosz rozlewającą się po moich żyłach.
-Kocham Cię An..-nasze przyspieszone oddechy i pourywane słowa krzyżowały się przez spełnienie wypełniające nas. Opadłam pod nim wykończona orgazmem.Zamknął mnie w swoich ramionach.Jego wilgotne ciało było moją ostoją. Potrzebowałam go. Nawet nie wiem kiedy usnęłam na jego torsie. Obudziłam się rano przez gorąco.Cała byłam wilgotna od potu, kiedy Zayn przycisnął do mnie swoje ciało. Delikatnie wyswobodziłam się z jego objęcia i ruszyłam w stronę łazienki.Wzięłam długą kąpiel i znalazłam jakieś ubrania.Zeszłam do kuchni z zamiarem przygotowania śniadania.
-An?
-Nialler.
-Nic Ci nie jest?
-Jest okej..-odgarnęłam włosy na jedno ramię i zaczęłam przygotowywać grzanki. Usłyszałam szybkie kroki na korytarzu, a po chwili drzwi od kuchni otworzyły się z hukiem.
-Anthoinette.-mruknął
-Hej..Wykąpałam się i.
-Kto pozwolił CI wyjść?!
-Zayn daj jej już spokój. !Dałeś jej już nauczkę! Przestań!
-Zamknij mordę Niall.
-Przepraszam Zayn..-powiedziałam cicho i ruszyłam do drzwi. Przeszłam przez korytarz zmierzając do mojej "celi" . Położyłam się na łóżku i rozryczałam jak dziecko.
-An co ty robisz?
-Nie chcę żebyś krzyczał na Nialla.
-Kochanie chodź. Zjemy śniadanie...-wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie chwyciłam ją i wstałam.Poprowadził mnie do kuchni gdzie siedział Niall ze spuszczoną głową. Zajęłam miejsce obok niego i wbiłam wzrok w swój talerz.
-Zayn...
-Co?
-Chciałabym wrócić do szkoły.
-Nie.
-Ale ja muszę, słyszysz?! Zayn!
-Nie podnoś na mnie głosu Anthoinette.
-Zayn po co to robisz? Jak możesz? Mój tata zapewne umiera ze strachu!
-Gdybyś była posłuszna to nic by Ci się nie stało. Sama jesteś sobie winna Anthoinette!
-Zabiorę ją do szkoły.-powiedział cicho Niall.
-Nie. Będzie chciała uciec.
-Nie. daj jej w końcu spokój.Gdybyś zachowywał się normalnie to nie chciałaby uciekać od Ciebie.-to chyba dało mu do myślenia. Jego wzrok utkwił na suficie.
-Spróbujcie coś wykombinować.... jedno albo drugie. Znajdę was oboje i zabiję.-wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami.Przytuliłam się do Nialla.
-Tak bardzo dziękuję.
-An jedz szybko. Mamy mało czasu.-wrócił Zayn i podał mi ciuchy.Zjadłam swoją porcję, przebrałam się  i chwilę później siedziałam w samochodzie blondyna.
-Gdzie ty jedziesz? Szkoła jest w innym kierunku.
-Anthoinette muszę Cię stąd wywieźć.On Cię więcej nie dotknie. Dzisiaj zostajesz u Louisa, a jutro lecisz do Stanów
-Zaraz...Co? Niall on Cię zabije!
-Lecę razem z Tobą.
-Kiedy to wymyśliłeś? Jak?
-Powiedziałem Lou, on mi pomógł.
-Może Zayn się zmieni.
-Oboje wiemy, że nie. Chodź.-zatrzymał się w jakimś całkiem przytulnym miejscu.Wysiadłam i od razu pociągnął mnie w stronę drzwi niewielkiego domku. Louis otworzył drzwi bez słowa i wpuścił nas do środka.Przytulił mnie delikatnie i pocałował Niallera.
-An jak się czujesz?
-Jest okej.
-Wszystko będzie okej, musisz mu się tylko postawić.
-Ostatnio jak mu się postawiłam to wylądowałam w szpitalu.
-Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
-Zabrał mi telefon.-za oknem usłyszałam pisk opon. Niall i Louisem wybiegli na zewnątrz, a ja zza firanki patrzyłam jak rozwścieczony Zayn rzuca się na Louisa.Chłopak odepchnął go i złapał za ramiona.Nie mogę na to patrzeć. Niall wszedł do domu i pociągnął mnie za rękę ruszając do tylnego wyjścia.
-Niall to koniec...-szepnęłam.
-Nie. Uda się.-biegliśmy przez jakąś łąkę, nawet nie wiem gdzie.
-Stać.-wmurowało nas.Zastygliśmy w pół kroku. Liam,Harry, Luke i Zayn stali przed nami z naszykowaną bronią do strzału.Zasłoniłam Niallera swoim ciałem.
-Anthoinette chodź tu!- powiedział miękko Zayn.
-Nie.
-Coś ty powiedziała?!
-Nie pozwolę Ci skrzywdzić Nialla, Zayn. Pójdę z Tobą jeśli przyrzekniesz mi na swój honor, że go nie tkniesz.
-Chodź tu do jasnej cholery!- pociągnął mnie za rękę, ale nie ustąpiłam.Uderzył mnie w twarz. To już nawet nie boli.Zebrałam w sobie nieznaną mi dotąd moc i go uderzyłam.Wymierzyłam mu policzek wkładając w to  całą swoją siłę.
-Jesteś martwa.-syknął wymierzając mi cios.Upadłam na ziemię i przyjmowałam jego furię. Metaliczny smak krwi wypełnił moje usta. Ból odciął mi kontrolę nad ciałem.Zdążyłam usłyszeć jeszcze okropny huk i zobaczyć jak ktoś pada koło mnie. Ten zapach....Niall.

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 25

Jego sylwetka zbliżała się do łóżka. Zadrżałam, lecz on jak gdyby nigdy nic położył się spać.Przyglądałam się mu i próbowałam zrozumieć, dlaczego tyle złości znajduje się w tym człowieku? Dłużej tego nie wytrzymam.

*Oczami Zayna*

Obudziłem się sam w łóżku. Było to bardzo dziwne uczucie. Wziąłem krótki prysznic i udałem się do kuchni.  Anthoinette stała do mnie tyłem. Chciałem się do niej przytulić, lecz ona odwróciła się do mnie z nożem w ręku.
-Nie radzę się zbliżać. Jeden twój krok i się zabije. Ty nie chciałeś więc zrobię to sama.
-Odłóż to!- powiedziałem stanowczo, ale chyba nic do niej nie docierało.-Nie zrobię Ci krzywdy. Obiecuje.
-Ty naprawdę się słyszysz? Nie zrobisz mi krzywdy? Przepraszam bardzo a poprzedniej nocy to sama się zgwałciłam?- jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Wyglądała jak by była opętana. Zrobiłem krok do przodu.- Czy nie jasno się wyraziłam Malik?-przejechała ostrzem po nadgarstku. Krew kapała na podłogę, a na twarzy An pojawił się grymas bólu.
-Porozmawiajmy. Zostaw to i chodź do mnie.
-Nigdy Zayn. Nigdy więcej mnie nie dotkniesz. To koniec tego chorego związku. Ja dłużej tego nie wytrzymam. Zabijasz mnie od środka.
- Nie wydaje mi się skarbie.- uśmiechnąłem się po czym szybkim ruchem wyrwałem jej nóż z ręki.

*Oczami Anthoinette*

Pociągnął mnie z kuchni przez przed pokój, aż do schowka pod schodami. To tu przetrzymywał Rosemary, a ja niczego nie świadoma spałam w jego łóżku. W pomieszczeniu panował półmrok . Ściany były w kolorze brudnej szarości. Łóżko, krzesło i umywalka. Okna zagrodzone kratami.
-Z..Zayn..
-Jak będziesz posłuszna to Cię przeniosę do sypialni
-Będę! Proszę nie zamykaj mnie tu! Zayn!- już go nie było. Słyszałam jak zamyka drzwi. Kurwa! Jak ja mogłam być aż tak ślepa żeby się w nim zakochać? Bardzo długo waliłam pięściami i nogami w drzwi, dlatego nawet nie wiem kiedy ze zmęczenia usnęłam.Kiedy się obudziłam na krześle zobaczyłam kanapki, wodę oraz apteczkę. Obandażowałam sobie ranę, która wyglądała paskudnie, a następnie wypiłam wodę. Poczułam się senna. Ten skurwiel musiał mi coś dosypać. Znów zawitałam do krainy Morfeusza.Ile spałam? Nie wiem, lecz byłam przeraźliwie głodna, a nie chciałam dotknąć jedzenia zostawionego przez Zayna. Już mu nie ufam.
-Wypuść mnie Zayn! Jestem głodna!- zero odzewu-Zayn!-znów krzyknęłam. Nic nie było słychać. Czyżby go nie było w domu? Wątpię- Otwórz te pieprzone drzwi. 
- Nie mogę..-ten cudowny głos Nialla.
-Niall proszę Cię. Jestem głodna.
-Ja po prostu nie mogę Anthoinette. Chciałbym, ale nie.
-Przynieś mi chociaż jakieś jedzenie, w którym nie ma środków odurzających. Nie będę chciała uciekać obiecuje.
- No dobra. Postaram się coś przynieść. - słyszałam tylko oddalające się kroki chłopaka. Usiadłam na łóżku i myślałam jak stąd uciec. Taka szansa jak dziś może się nie powtórzyć. Czas w tym pomieszczeniu jak by dwa razy wolniej płyną. W końcu usłyszałam dźwięk otwierającego się zamka. Niall położył mi stos naleśników na krześle. "Teraz albo nigdy" powiedziałam sobie w myślach. Wstałam z łóżka.
- An co ty robisz? Musisz zostać.! Nie chcę Cię skrzywdzić!-zagrodził mi drogę do wyjścia.
-Skrzywdzić? Już nie możesz bardziej mnie skrzywdzić.
-An on Cię wypuści. Zostań i zjedz naleśniki
-Niall kurwa!-on wrócił. Blondyn nawet na mnie nie zerkając wybiegł z pomieszczenia i zamknął drzwi. Kurwa. Przynajmniej mam co jeść..Zajęłam się naleśnikami ignorując krzyki Zayna. Biedny Niall przeze mnie będzie miał przesrane. Odstawiłam talerz w chwili kiedy otworzyły się drzwi.Wszedł powoli lustrując mnie wzrokiem. Czekałam, aż zacznie na mnie krzyczeć, a on po rostu na mnie patrzył. 
-Dlaczego nie zjadłaś?- jak spokojnie..
-Narkotyki..
-I co z tego?!
- Nie chcę
-Cóż jesteś skazana na mnie więc może jedz to co Ci karzę?!
- Chcę pogadać z Niallem.
- Teraz pójdziesz się umyć- wyciągnął do mnie rękę, ale ja po prostu wstałam.Złapał mnie za nadgarstki i pociągnął do łazienki. Oparł się o ścianę i patrzył na mnie.
-Zostaniesz tu?
- Tak.- zrezygnowana zaczęłam ściągać z siebie ciuchy.Z ulgą odkręciłam wodę, która paliła moją skórę. Umyłam włosy, ciało i wyszłam z kabiny. Zayn otulił mnie ręcznikiem i przyciągnął do  swojego ciała.
-Kocham Cię Anthoinette.- niekontrolowany śmiech opuścił moje usta. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie. Zaraz mi się oberwie.
-Coś Cię kurwa bawi?!
-Tak trochę. Tak bardzo mnie kochasz, że aż mnie pobiłeś?
-Przestań.
-Wypuść mnie, chcę iść do domu.
-Nie obchodzi mnie to.
-Zayn nie możesz mnie tu trzymać!
-Ty mi zabronisz?!
-Wypuść mnie- złapał mnie w pasie, zniósł mnie na dół i odłożył na to jebane łóżko w tym jebanym więzieniu i wyszedł. Super. Wcześniej miałam chociaż ciuchy. Przykryłam się kołdrę i starałam nie płakać
-An?- podniosłam głowę.
- Co chcesz Nialler?
-Przyniosłem Ci ubrania. Podobno chciałaś ze mną pogadać.
- Nie chcę gadać z nim...
-Ubierz się, nie będę podglądał.. Mam też dla Ciebie książkę.- wzięłam od niego legginsy i bluzę. Dał mi też szczotkę do włosów. Wciągnęłam to na siebie i wróciłam na łóżko. Podał mi Harry'ego Pottera.
- Nie mam innych, a wiem ,że lubisz czytać. Kupię Ci jakieś.
- Ile on zamierza mnie tu trzymać?
-Zawsze.
-Cooo?!
-Anthoinette on bardzo Cię kocha.- nie myśląc co robię zerwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę otwartych drzwi.
-Anthoinette!
- Dokąd skarbie?!- złapał mnie w talii. Szarpałam się z nim bez większego celu. Uderzył mnie w twarz  z taką siłą, że uderzyłam o ścianę.. Dlaczego wszystko się rozmazuje?

* Oczami Zayna*

-Antionette! Otwórz kurwa oczy! Patrz na mnie!- nic zero reakcji. Strużka krwi wypłynęła spod jej głowy

-Zabiłeś ją! Zayn zabiłeś ją!
-Zamknij się!- wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Pędziłem w stronę szpitala. Przecież to nie moja wina, że poleciała na framugę!Wniosłem ją do środka szpitala oddając pod opiekę lekarzom. Siedziałem w poczekalni zjadając swoje paznokcie.
-Pan ją tu przywiózł?
-Tak.
-Często trafiają do nas ofiary przemocy, ale z nią jest wyjątkowo źle.Wstrząs mózgu, połamane żebra, wybite palce, zanieczyszczone rany z kawałkami szkła.-przełknąłem głośno ślinę. Ledwo co ją dotknąłem, a tu taki dramat.
-Mogę ją stąd zabrać?
-Myślę, że tak. Zaprowadzę pana.-poszedłem za nią przez korytarz o typowych miętowych, szpitalnych ścianach. An siedziała na łóżku rozmawiając z lekarzem.Zamilkła kiedy mnie zobaczyła.
-Kochanie. -powiedziałem nie spuszczając wzroku z tego faceta.
-Jeśli nie chce pani z nim iść, proszę zostać.- chyba sobie koleś jaja robi.
-Anthoinette Skarbie. Idziemy.
-Dobrze.-pomogłem jej założyć kurtkę i objąłem w tali. Wzdrygnęła od mojego dotyku.
-Anthoinette spokój.- wsadziłem ją do samochodu i powoli odjechałem.
-Zawieziesz mnie do taty?
-Nie. Zostajesz u mnie.
-Dlaczego? Zayn proszę!
-Nie podnoś na mnie głosu. Coś nagadała temu facetowi?
-Nic. Pytał co mi się stało.
-I?
-Powiedziałam mu prawdę.Że mnie pobiłeś i zgwałciłeś.
-Ta. Zgwałciłem? A jak mi ostatnio dawałaś dupy to ci się podobało tak?!
-To było coś innego wiesz?
-Anthoinette zamilcz.
-Mógłbyś mnie nie zamykać?
-Zastanowię się.

* Oczami Anthoinette*


Opuściłam głowę i oglądałam moje palce. Patrzył na mnie z przymrużonymi oczami.

-Wyprostuj się Anthoinette.
-Nie mogę Zayn... Przepraszam. Wiem, że przynoszę Ci wstyd.
-Co Cię boli?
- Nie przejmuj się.
-Nie będę pytał o to samo dwa razy więc odpowiedz.
-Wszystko mnie boli... Wszystko
-Ja... ummm... sorry za tam to.
On naprawdę myśli że ja mu to wszystko wybaczę? Żałosny dupek. Spojrzałam na niego wymownym wzrokiem, po czym odwróciłam głowę w stronę szyby. W totalnej ciszy dotarliśmy do domu. Zayn zaprowadził mnie do pomieszczenia pod schodami.

- NIall przyniesie Ci za chwilę jedzenie.-nawet nie spojrzał na mnie, a w jego głosie wyczułam smutek. Może wreszcie  uświadomi sobie, jak cierpię przez tą jego miłość.Położyłam się na łóżku z nadzieją, że usnę i zapomnę o tym bólu, który przeszywał moje ciało.